Od Isil cd Yukio

Chodziłam przerażona w kółko po sali obrad. Co robić, co robić… Nikogo oprócz mnie tu nie było, nikogo nie zawiadomiłam jeszcze o zniknięciu Yukio. Powinnam go szukać, przecież on jest takim samym człowiekiem jak reszta, ma niższy level niż ja, on tam może zginąć! Nie wierzyłam w to, co się stało. Co on sobie myślał!? Naprawdę jest takim idiotą!? Znaczy... Zawsze wiedziałam, że jest, ale że aż tak!? Czułam się zagubiona. Zostałam sama. Znowu…
Po jakimś czasie zdecydowałam, że pójdę do domu Yukio i wybadam lepiej sytuację, a potem zawiadomię resztę. Ponownie przeczytałam list, ale nic więcej nie wywnioskowałam. Co ja mam powiedzieć, tym wszystkim ludziom!? ,,Eee... Leading Light nas tymczasowo opuścił, ale miejmy nadzieję, że wróci i zachowajmy spokój…'' To brzmiało tak okropnie. Może powiedzieć, że zachorował? To głupie, w tej grze nie można zachorować… Ja w niego, normalnie, nie wierzę! Jakim trzeba być głupkiem, żeby zrobić coś takiego.
Wtem przyszła mi do głowy pewna myśl. A co jeśli to tylko głupi dowcip? To by do niego pasowało, wyszedł gdzieś i się ze mnie śmieje…
Wyszłam z mieszkania chłopaka i przeszłam przez plac, rozglądając się. Było tu kilku ludzi, ale nie jakieś specjalne tłumy. Pewnie większość pracowała. I dobrze, im więcej ludzi robi pożyteczne rzeczy tym szybciej uda nam się wyjść z gry. O ile w ogóle się uda… Jednak Yukio tu nie było.
Weszłam do areny i sprawdziłam jego ulubione miejsce. Pusto... Przy okazji zerknęłam na środek jacyś dwaj wojownicy trenowali, pamiętałam jak przyjmowałam niedawno jednego z nich, biedak, był załamany, że jest tu uwięziony, ponoć zostawił córkę. Widać było, że idzie mu lepiej, niewątpliwie był zdeterminowany, żeby wrócić do dziecka.
Odwiedziłam oberżę, szpital, magazyn… Zajrzałam nawet do wszystkich warsztatów po kolei! W końcu zrezygnowana spytałam pełniących akurat straż na zewnętrznym murze strażników, czy wyszedł. Potwierdzili, że opuścił Gildię jakiś czas temu i jeszcze nie wrócił. Widać pisał prawdę…
Wróciłam do własnego domu. Będę musiała przejąć jego obowiązki póki nie wróci. Co najwyżej, nie wiem, mianuję jakiegoś zastępcę. Nie powiem nikomu o liście, zresztą nawet nie chcę by ktoś go czytał. Coś mi mówi, że wiedział, że to ja go przeczytam. Zerknęłam znów na kawałek zapisanej kartki, który był jedynym śladem po Yukio. Rzucił mi się w oczy źle postawiony przecinek. Skrzywiłam się. Mógł się chociaż wysilić i napisać dobrze ten list. A nie, dwa zdania i tyle. Radź sobie sama. Chciało mi się płakać. Czemu on to zrobił? Przecież tam jest niebezpiecznie, a ja nawet nie mogę iść mu pomóc, bo jestem tym okropnym Leading Lightem. Pozostaje mi czekać i mieć nadzieję, że szybko i bezpiecznie wróci. Nienawidzę go! Głupi ignorant…
Łzy popłynęły mi po policzkach. Dlaczego mnie zostawił samą? Naprawdę chce tak szybko pożegnać się z tym światem!?
Muszę spróbować się uspokoić. Co mnie on obchodzi, niech sobie robi co chce. Dam sobie sama radę. Muszę dać sobie sama radę. Żeby wrócić do domu. Do Adriana i ciotki. Żebym odnalazła Another i w końcu miała siostrę. Żeby ten wojownik, którego dziś widziałam mógł wrócić do swojej córki. Ci wszyscy ludzie mieli kogoś ważnego dla siebie tam, w zwykłym świecie. Nawet jeśli moją walką, będzie tłumaczenie, zbieranie raportów, organizowanie wypraw, pilnowanie, żeby wszyscy mieli porządny ekwipunek i leczenie graczy; muszę walczyć o ich szczęście.


<Yukio? Miło się czytało? XD >

Komentarze