Od Banhi Cd. Ktoś?
Ostatnie parę tygodni praktycznie nie wychodziłam ze studia. Niedługo miała się ukazać moja nowa płyta, a my musieliśmy do końca tygodnia nagrać wszystkie piosenki. I ten upragniony koniec właśnie nadszedł.
Przyklęknęłam na jedno kolano, zawiązując uważnie lewą sznurówkę w kokardę. Po chwili wstałam i z głośnym westchnieniem wyciągnęłam ręce do góry. W moim kręgosłupie dało się słyszeć charakterystyczne chrupnięcie.
- Zdecydowanie pracowanie tak długo mi nie służy - mruknęłam pod nosem, zarzucając czarną skórzaną kurtkę na jedno ramię - Cześć! Widzimy się jutro! Krzyknęłam do mojego kolegi znajdującego się jeszcze wewnątrz budynku.
Joe był wysokim blondynem o czekoladowych oczach i miłym uśmiechu. Znaliśmy się jeszcze z podstawówki ale nigdy nic większego na nie łączyło. Bardzo go lubiłam ale chyba nic ponad to.
Wyszłam na zewnątrz. Delikatny powiew znad oceanu uderzył we mnie, rozwiewając moje ciemne włosy na boki. Uśmiechnęłam się błogo. Wreszcie do domu!
- Lohan! Poczekaj! - Zaskoczona obróciłam się w miejscu i zobaczyłam Joe'go który właśnie wybiegł ze studia - Bo widzisz…. Miałaś urodziny ponad miesiąc temu a ja nie dałem ci żadnego prezentu… tak więc… Wszystkiego Najlepszego - To rzekłszy chłopak dał mi ściskają chwilę wcześniej nerwowo torbę
- Dziękuję. Nie musiałeś - uśmiechnęłam się szeroko i delikatnie go przytuliłam, przyjmując prezent - wybacz, że nie teraz nie otworzę, ale zaraz spóźnię się na autobus.
- Może cię powieść? - spytał blondwłosy
- Nie ma takiej potrzeby! Chętnie przejadę się komunikacją miejską!
- To…. Do jutra
- Do jutra!
Uśmiechnęłam się ostatni raz do chłopaka i ruszyłam szybszym krokiem w kierunku przystanku. Po chwili też ujrzałam jak pasażerowie powoli wychodzą z wnętrza pojazdu. Dobiegłam te ostatnie parę metrów i wskoczyłam do autobusu.
- Jeden ulgowy do Fort Brag poproszę
Kierowca spojrzał na mnie uważnie ale po chwili potrząsnął głową, wydając mi bilet razem z resztą. Przeszłam na tył autobus. Oparłam się o barierkę zakładając słuchawki i puszczając muzykę z telefonu.
Podróże minęła bez większych przeszkód, tak że po czterech przystankach wysiadłam, od razu natykając się na mojego dziadka.
- Już zaczynałem się martwić. Co moja wnuczka tak długo podrabiała w studiu?
- Kończyliśmy nagrywanie. We wtorek ma być premiera mojej nowej płyty więc już musieliśmy mieć dziś wszystko nagrane.
- Dobrze, dobrze - zaśmiał się dziadek, oferując swoje ramię - Wracajmy do domu bo Babcia już tam ze skóry wychodzi!
Po kolacji wzbogaconej o przesłuchanie dotyczące płyty, mogłam wreszcie pójść do pokoju. Weszłam do środka, prawie natychmiast rzucając się do łóżka. Otworzyłam oczy zdając sobie sprawę, że tak czy tak zaraz będę musiała wstać i pójść się umyć.
Wtedy przypomniałam sobie o prezencie który dostałam od Joe'go.
Podniosłam się do siadu, biorąc w ręce trafiło tajemniczy pakunek.
To była gra. Ale jaka! Netting End! Sporo o niej słyszałam. Podekscytowana wizją zagrania w nią, odpaliłem prędko komputer i podłączyłam cały sprzęt. Założyłam wszystkie te klamoty na siebie i rozpoczęłam grę. Samouczek, plac przygotowawczy… Byłam zmęczona więc nie wysłałam się jakoś specjalnie nad postacią. Zrobiłam jej jedynie dłuższe włosy niż moje naprawdę ale zawsze marzyłam o kłakach do pasa! Wybrałam też nick Banhi, bo to moje drugie imię…. I tak jakoś…. Zresztą nie chciałam nazywać się Taj. Wtedy nawet w grze nie miałabym spokoju.
Przed nos wyskoczył mi przycisk. Zawahałam się mając jakieś złe przeczucie. Olałam jej jednak. Wcisnęłam Link Start.
Przyklęknęłam na jedno kolano, zawiązując uważnie lewą sznurówkę w kokardę. Po chwili wstałam i z głośnym westchnieniem wyciągnęłam ręce do góry. W moim kręgosłupie dało się słyszeć charakterystyczne chrupnięcie.
- Zdecydowanie pracowanie tak długo mi nie służy - mruknęłam pod nosem, zarzucając czarną skórzaną kurtkę na jedno ramię - Cześć! Widzimy się jutro! Krzyknęłam do mojego kolegi znajdującego się jeszcze wewnątrz budynku.
Joe był wysokim blondynem o czekoladowych oczach i miłym uśmiechu. Znaliśmy się jeszcze z podstawówki ale nigdy nic większego na nie łączyło. Bardzo go lubiłam ale chyba nic ponad to.
Wyszłam na zewnątrz. Delikatny powiew znad oceanu uderzył we mnie, rozwiewając moje ciemne włosy na boki. Uśmiechnęłam się błogo. Wreszcie do domu!
- Lohan! Poczekaj! - Zaskoczona obróciłam się w miejscu i zobaczyłam Joe'go który właśnie wybiegł ze studia - Bo widzisz…. Miałaś urodziny ponad miesiąc temu a ja nie dałem ci żadnego prezentu… tak więc… Wszystkiego Najlepszego - To rzekłszy chłopak dał mi ściskają chwilę wcześniej nerwowo torbę
- Dziękuję. Nie musiałeś - uśmiechnęłam się szeroko i delikatnie go przytuliłam, przyjmując prezent - wybacz, że nie teraz nie otworzę, ale zaraz spóźnię się na autobus.
- Może cię powieść? - spytał blondwłosy
- Nie ma takiej potrzeby! Chętnie przejadę się komunikacją miejską!
- To…. Do jutra
- Do jutra!
Uśmiechnęłam się ostatni raz do chłopaka i ruszyłam szybszym krokiem w kierunku przystanku. Po chwili też ujrzałam jak pasażerowie powoli wychodzą z wnętrza pojazdu. Dobiegłam te ostatnie parę metrów i wskoczyłam do autobusu.
- Jeden ulgowy do Fort Brag poproszę
Kierowca spojrzał na mnie uważnie ale po chwili potrząsnął głową, wydając mi bilet razem z resztą. Przeszłam na tył autobus. Oparłam się o barierkę zakładając słuchawki i puszczając muzykę z telefonu.
Podróże minęła bez większych przeszkód, tak że po czterech przystankach wysiadłam, od razu natykając się na mojego dziadka.
- Już zaczynałem się martwić. Co moja wnuczka tak długo podrabiała w studiu?
- Kończyliśmy nagrywanie. We wtorek ma być premiera mojej nowej płyty więc już musieliśmy mieć dziś wszystko nagrane.
- Dobrze, dobrze - zaśmiał się dziadek, oferując swoje ramię - Wracajmy do domu bo Babcia już tam ze skóry wychodzi!
Po kolacji wzbogaconej o przesłuchanie dotyczące płyty, mogłam wreszcie pójść do pokoju. Weszłam do środka, prawie natychmiast rzucając się do łóżka. Otworzyłam oczy zdając sobie sprawę, że tak czy tak zaraz będę musiała wstać i pójść się umyć.
Wtedy przypomniałam sobie o prezencie który dostałam od Joe'go.
Podniosłam się do siadu, biorąc w ręce trafiło tajemniczy pakunek.
To była gra. Ale jaka! Netting End! Sporo o niej słyszałam. Podekscytowana wizją zagrania w nią, odpaliłem prędko komputer i podłączyłam cały sprzęt. Założyłam wszystkie te klamoty na siebie i rozpoczęłam grę. Samouczek, plac przygotowawczy… Byłam zmęczona więc nie wysłałam się jakoś specjalnie nad postacią. Zrobiłam jej jedynie dłuższe włosy niż moje naprawdę ale zawsze marzyłam o kłakach do pasa! Wybrałam też nick Banhi, bo to moje drugie imię…. I tak jakoś…. Zresztą nie chciałam nazywać się Taj. Wtedy nawet w grze nie miałabym spokoju.
Przed nos wyskoczył mi przycisk. Zawahałam się mając jakieś złe przeczucie. Olałam jej jednak. Wcisnęłam Link Start.
< Ktoś? >
Komentarze
Prześlij komentarz