Od Yukio Do Isil Cd. Yukio
Krew. Wszędzie jest krew. Czerwone krople z cichym pluskiem spadają na trawę. Nagle wszystko zaczyna się świecić z dźwiękiem przypominającym nieco rozbicie szklanego kieliszka, wszystko znika. Zostaje jedynie polana. Nie wzruszona dżungla zamarła, jakby w oczekiwaniu na kolejny ruch postaci znajdującej się na samym środku gęstej murawy.
Olbrzymich rozmiarów metalowy stwór stał pochylony lekko w przód. Zaraz przed nim leżało zniszczone gniazdo jakichś tutejszych stworów. Z wnętrza natomiast wystawały maleńkie łebki zwierzątek w kolorze błękitnym i zielonym. Nagle wszystkie maleństwa poderwały się do lotu i opuściły swoją kryjówkę. Były to… maleńkie żółwik, nie większe od dłoni. Miały różnokolorowe, upierzone skrzydełka, którymi machały jak opętane byle tylko wydostać się z zasięgu potwora który je zaatakował. Blaszany twór jednak nie kłopocząc się z łapaniem pojedynczych żółwików, klasnął mechanicznymi łapami na wysokości twarzy zabijając naraz około pięciu maluchów. Znów dało się słyszeć ten specyficzny dźwięk towarzyszący zniszczeniu czegoś lub zużycia.
Reszta uciekających maleństw rozpierzchła się na wszystkie możliwe kierunki.
Przerażony stałem w miejscu, nie mogąc zmusić nóg do ruchu. Nagle w twarz uderzył mnie jeden z żółwików. Chwyciłem go delikatnie w dłonie i obracając się na pięcie, zacząłem uciekać. Zapewne musiałem narobić sporego hałasu, bo wielka, metalowa głową potwora odwróciła się w moim kierunku i już po chwili potwór ruszył w pogoń. Czułem, że jeśli czegoś prędko nie wymyślę, stwór na pewno mnie dogoni. Przyspieszyłem jeszcze bardziej kroku i w miarę możliwości rozglądałem się za jakąś kryjówką. Jednak nic nie spełniało jakichkolwiek oczekiwań. Czułem ciężki oddech mechozqierza na karku i zapach benzyny.
To było jak grom z jasnego nieba. Urwisko. To był jedyny ratunek. Z nową nadzieję skręciłem delikatnie w kierunku zachodnim. W tym momencie, potwór który mnie gonił, uderzył z całych sił w ziemię, powodując jej trzęsienie oraz mój upadek. Przyciskając do piersi uratowanego żółwia, potoczyłem się w dół małej kotliny. Zaraz też zerwałem się do dalszego biegu, ale wielka metalowa łapa już zdążyła chwycić moją kostkę w stalowym uścisku. Krzyknąłem z bólu. Potwór wciągnął drugie ramię i uderzył mnie z całej siły w plecy, tak, że aż zabrakło mi tchu w płucach. Pasek HP, niepokojąco zaczął spadać w dół. 52%.
Jakimś cudem wysunąłem z zapasa długi sztylet i rzuciłem nim w potwora. Dostał w oko. Jak? Nie wiem… Ale wtedy nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Upadłem boleśnie na łokieć, jednak po chwili wstałem puszczając się biegiem w kierunku Urwiska.
Uszkodzona kostka, żebra, a może i płuca, z pewnością w tym nie pomagały. Przeskoczyłem nad zwalonym pniem po czym ujrzałem pierwsze prześwity. Już blisko! Zmusiłem swoje nogi do ostatniego zrywu, czując, że stwór ponownie mnie dogania. Na dosłownie trzy sekundy stanąłem nad krawędzią Urwiska, a następnie ukończyłem w bok. Rozpędzony mechazwierz nie miał szans wychować. Powietrze przeciął najpierw zgrzyt metalu, a następnie rozdzierający ryk stwora spadającego w dół. Gdy doliczyłem do dziesięciu do uszu dobiegł mnie jeszcze dźwięk bitego szkła. Zasapany usiadłem, zwieszając obolałe nogi w dół Urwiska.
Przed nos wyskoczył mi świecący komunikat o treści:
Olbrzymich rozmiarów metalowy stwór stał pochylony lekko w przód. Zaraz przed nim leżało zniszczone gniazdo jakichś tutejszych stworów. Z wnętrza natomiast wystawały maleńkie łebki zwierzątek w kolorze błękitnym i zielonym. Nagle wszystkie maleństwa poderwały się do lotu i opuściły swoją kryjówkę. Były to… maleńkie żółwik, nie większe od dłoni. Miały różnokolorowe, upierzone skrzydełka, którymi machały jak opętane byle tylko wydostać się z zasięgu potwora który je zaatakował. Blaszany twór jednak nie kłopocząc się z łapaniem pojedynczych żółwików, klasnął mechanicznymi łapami na wysokości twarzy zabijając naraz około pięciu maluchów. Znów dało się słyszeć ten specyficzny dźwięk towarzyszący zniszczeniu czegoś lub zużycia.
Reszta uciekających maleństw rozpierzchła się na wszystkie możliwe kierunki.
Przerażony stałem w miejscu, nie mogąc zmusić nóg do ruchu. Nagle w twarz uderzył mnie jeden z żółwików. Chwyciłem go delikatnie w dłonie i obracając się na pięcie, zacząłem uciekać. Zapewne musiałem narobić sporego hałasu, bo wielka, metalowa głową potwora odwróciła się w moim kierunku i już po chwili potwór ruszył w pogoń. Czułem, że jeśli czegoś prędko nie wymyślę, stwór na pewno mnie dogoni. Przyspieszyłem jeszcze bardziej kroku i w miarę możliwości rozglądałem się za jakąś kryjówką. Jednak nic nie spełniało jakichkolwiek oczekiwań. Czułem ciężki oddech mechozqierza na karku i zapach benzyny.
To było jak grom z jasnego nieba. Urwisko. To był jedyny ratunek. Z nową nadzieję skręciłem delikatnie w kierunku zachodnim. W tym momencie, potwór który mnie gonił, uderzył z całych sił w ziemię, powodując jej trzęsienie oraz mój upadek. Przyciskając do piersi uratowanego żółwia, potoczyłem się w dół małej kotliny. Zaraz też zerwałem się do dalszego biegu, ale wielka metalowa łapa już zdążyła chwycić moją kostkę w stalowym uścisku. Krzyknąłem z bólu. Potwór wciągnął drugie ramię i uderzył mnie z całej siły w plecy, tak, że aż zabrakło mi tchu w płucach. Pasek HP, niepokojąco zaczął spadać w dół. 52%.
Jakimś cudem wysunąłem z zapasa długi sztylet i rzuciłem nim w potwora. Dostał w oko. Jak? Nie wiem… Ale wtedy nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Upadłem boleśnie na łokieć, jednak po chwili wstałem puszczając się biegiem w kierunku Urwiska.
Uszkodzona kostka, żebra, a może i płuca, z pewnością w tym nie pomagały. Przeskoczyłem nad zwalonym pniem po czym ujrzałem pierwsze prześwity. Już blisko! Zmusiłem swoje nogi do ostatniego zrywu, czując, że stwór ponownie mnie dogania. Na dosłownie trzy sekundy stanąłem nad krawędzią Urwiska, a następnie ukończyłem w bok. Rozpędzony mechazwierz nie miał szans wychować. Powietrze przeciął najpierw zgrzyt metalu, a następnie rozdzierający ryk stwora spadającego w dół. Gdy doliczyłem do dziesięciu do uszu dobiegł mnie jeszcze dźwięk bitego szkła. Zasapany usiadłem, zwieszając obolałe nogi w dół Urwiska.
Przed nos wyskoczył mi świecący komunikat o treści:
Congratulations!
Pokonałeś Mech-la! Otrzymujesz:
3X klejnot
2X Elfi Eliksir
20pt Sprawności
15pt Walki
Oraz……… Towarzysza!
< 501 słów XD >
Komentarze
Prześlij komentarz