Od Ichiro do Isil

-Dobra chłopaki, to koniec na dziś! - powiedział trener.
Po zakończeniu zajęć standardowo wszyscy przybijali sobie piątki z panem Grosikiem - tak mówimy na trenera od zawsze, czyli od momentu, w którym dowiedzieliśmy się, że ma na nazwisko Groszak - a następnie udaliśmy się do szatni. Humor nam dopisywał. Szybko się umyłem i przebrałem. No i jak zawsze muszę czekać na Czarka.
-Czarek! Ile można się przebierać?!
-Myślałem, że już dawno się przezwyczaiłeś, że tak długo się przebieram - powiedział, uśmiechając się.
Nie powiem, rozbawiło mnie to, chociaż nie było w ogóle śmieszne. No tak głupawka. Czarek... To trzynastoletni dzieciak, którego zawsze odprowadzam do domu. Dobrze, że ja nie mam nadopiekuńczej matki, która prosi chłopaka z sąsiedztwa, żeby odprowadzał jej syna po treningu... Rozumiem, jakby ten trening kończył się o 21 ale on się kończy o 16! Mimo wszystko lubię mamę chłopaka. Czarek zawsze był dla mnie jak młodszy brat. W sumie to bardzo mi go przypomina. Ma czarne włosy, jasnoniebieskie oczy... No i ten głupkowaty uśmieszek.
-Dobra, już jestem gotowy - powiedział, idąc w moją stronę.

Nie zdążyliśmy nawet dojść pod dom, kiedy drzwi się otworzyły.
- Czaruś kochany, obiad już ci prawie wystygł. Szybko do domu!
- Ech, już idę mamo...
Śmiesznie to wyglądało. Zwłaszcza, że mama Czarka była ubrana w różowy szlafrok, a jej kapcie były zielone. Jej czarne, krótkie włosy sterczały w różne strony. W sumie to jedyne co Czarek po niej odziedziczył - włosy.
- Dziękuję kochany. Do widzenia! - zawołała jeszcze do mnie kobieta.
- Do widzenia! - odkrzyknąłem. Zawsze robi mi się smutno, kiedy razem z Czarkiem znika za drzwiami domu... Ech, no to do domu.
Czy ja naprawdę muszę tam iść? Nie mam żadnej ciotki, albo wujka, którzy by mnie przygarnęli? Trochę to smutne. I napewno pierwsze co usłyszę jak wejdę do domu to: „Jak było na treningu?". A kiedy jej odpowiadam, że ,,jak zwykle'', to się obraża. Czy ona na prawdę nie rozumie, że nie mam ochoty z nią rozmawiać? W sumie to dla mnie lepiej. Bo mi nie przeszkadza jak się uczę. Przez to zamyślenie wpadłem na jakąś dziewczynę.
-Ups... Naprawdę przepraszam... Nie chciałem...
-Nic nie szkodzi - odpowiedziała dziewczyna. Czemu ja tak często wpadam na ludzi... - Daria - przedstawiła się wyciągając do mnie rękę.
- Iwo - odpowiedziałem, ściskając jej dłoń. Daria to szczupła dziewczyna o długich blond włosach i pięknych, zielonych oczach. Znałem ją z widzenia, bo chodzi do równoległej klasy. Mama Czarka zawsze mi mówiła: „Idealnie do siebie pasujecie". Już chciałem zacząć rozmowę ale mnie uprzedziła i powiedziała:
- Pogadałabym, ale się spieszę. Przepraszam. Do zobaczenia w szkole.
Szybko odpowiedziałem:
- Do zobaczenia.
Może jak ją spotkam następnym razem to ją zaproszę do kina...

Poszedłem w kierunku domu. Jak zwykle mijałem kolorowe bloki. Czy to przypadek że mój jest różowy? Zresztą, co za różnica. Wystukałem numer mieszkania i wbiegłem po schodach na czwarte piętro. Otworzyłem drzwi. Spodziewałem się, że matka się znowu zapyta jak było, ale dom był pusty. Dziwne... Może wzięła nadgodziny w pracy. Poszedłem do kuchni. Była to zwykła stara kuchnia. Ściany chyba pomarańczowe... Ciężko stwierdzić, bo są trochę starte no i brudne. Staromodne brązowe szafki, prostokątny, poobijany stół i cztery krzesła, które były chyba w najlepszym stanie.
- No dobra, trzeba sprawdzić co na obiad - powiedziałem do siebie pod nosem.
Zajrzałem do garnka. Zupa. To było pewne. Sądząc po kolorze to pomidorowa. Szczyt marzeń to nie był, ale przynajmniej coś.
- Mogła zrobić naleśniki... Znaczy raczej nie mogła, bo ostatnio były... Ale je lubię... - wtedy to zdanie powiedziałem chyba tak głośno, że było słychać w prawie całym domu. Nałożyłem sobie dwa talerze. No co? Byłem głodny po treningu. Już zaczynałem jeść, kiedy usłyszałem, że ktoś odklucza drzwi. Wstałem i nałożyłem mamie obiad. Swój obiad wziąłem i poszedłem do mojego pokoju. Kiedy mijałem matkę tylko odburknąłem:
- Cześć, obiad ci nałożyłem.
Nawet nie wiedziałem czy powiedziała mi cześć, bo jej nie słuchałem. Zaszyłem się w pokoju.

Mama zapukała w drzwi do mojego pokoju i weszła. Nie czekała aż powiem „proszę", bo wiedziała, że to nie nastąpi.
- Synku, mam coś dla ciebie. - W ręce trzymała prostokątne pudełko mniej więcej wielkości pudełka do gry komputerowej. - Proszę. Kupiłam ci tą grę, w którą wszyscy młodzi teraz grają.
Kiedy to powiedziała, tak się zdziwiłem, że upuściłem podręcznik od fizyki.
- Eee, naprawdę?
-Tak - odpowiedziała z uśmiechem i wręczyła mi grę. Spojrzałem na okładkę. ,,To jest ta gra!'' - ucieszyłem się w myślach. Spojrzałem na matkę. Jej oczy błyszczały jakby w środku miała żarówki. Zawsze jak usłyszała ode mnie słowo "dziękuję" bardzo się cieszyła, bo rzadko to słyszała.
- Dziękuję... Mamo... - To drugie słowo jakoś z siebie wydusiłem. Od razu się rozpromieniła i powiedziała:
- Zaczniesz kiedyś ze mną rozmawiać?
- Może - odpowiedziałem. Czy ona myśli że gra sprawi, że jej wybaczę? Trzeba było być zawsze przy mnie, a nie przekupywać mnie rzeczami.

Już było późno, ale jako że był piątek, nie musiałem następnego dnia wstawać do szkoły. Chwyciłem grę i szybko odpaliłem. Stworzyłem postać, przeszedłem samouczka.
-No to zaczynam - powiedziałem do siebie.

Stanąłem jak wryty. Ta grafika była taka realistyczna...
-No dobra... Jestem w lesie... - mruczałem do siebie. Wysokie ciemne drzewa nie rosły jakoś bardzo gęsto. Podszedłem do jednego z drzew. Dotknąłem go i prawie podskoczyłem z wrażenia.
-Jakbym dotykał prawdziwe drzewo! - powiedziałem zdumiony. - No dobra, gdzie teraz?
Stwierdziłem, że pójdę prosto. Kawałek dalej było małe jeziorko. Gdy podszedłem, stwierdziłem, że to duża kałuża. Spojrzałem na nią i zorientowałem się, że nie wyglądam tak jak wybrałem...
-Pewnie jakiś błąd. Wczytam jeszcze raz - pomyślałem. Próbowałem wejść w menu ale się nie dało...
- Nie panikuj! Myśl, myśl, myśl! Może się coś ścięło i odblokuje się jak trochę pogram... - uspokoiłem się.
Postanowiłem, że przebiegnę kawałek. Biegłem tak z 10 minut, kiedy zauważyłem ruch w krzakach. Od razu się zatrzymałem. Niespokojnie obserwowałem krzaki. Z kolejnym poruszeniem krzaków przesunąłem się za drzewo.
-Czy ja mam jakąś broń? - pomyślałem i zacząłem szukać we wszystkich kieszeniach.
-No dalej musi coś być! - burknąłem do siebie. Wtedy z krzaków wyskoczyło zwierzę. Przewróciłem się przerażony na plecy. Zwierzę przebiegło obok i zniknęło w głębi lasu.
- To był jeleń? Nie wyglądał dokładnie jak jeleń... - Podniosłem się i poszedłem w miejsce, z którego wcześniej wyskoczył jeleń. Przeszedłem przez krzaki. Rozejrzałem się i zobaczyłem, że patrzy na mnie jakaś dziewczyna...

<Isil?>

Komentarze