Od Colerlity CD Isil ,,The Game is On!''

Ocknęłam się w jakimś ciemnym i dosyć ciepłym miejscu. Umarłam? Nie, raczej nie, zważywszy na ból promieniujący praktycznie z każdej części mojego ciała i okropną suchość w gardle. Podniosłam nieznacznie głowę i spróbowałam się rozejrzeć. Doszłam do wniosku, że znajduję się w szałasie. A więc ktoś musiał mnie opatrzyć i przynieść aż tutaj... Interesujące. Nie spotkałam się tutaj ze zbyt wielką sympatią innych graczy, a każdy zdawał się dbać o siebie i swoje szanse na przeżycie - czemu swoją drogą trudno jest się dziwić. Chociaż powodem tego może być fakt, iż zbyt wielu ludzi tutaj nie poznałam. Dobrze czas ustalić fakty: po pierwsze - żyję. Po drugie - swoje życie zawdzięczam jakiemuś tajemniczemu nieznajomemu bądź nieznajomej. Po trzecie - nie mam zielonego pojęcia, gdzie tak naprawdę jestem. Jaki z tego wniosek? Jestem niesamowitą fizyczną fajtłapą i nie potrafię o siebie zadbać, ech...
- Ja żyję... - mruknęłam do siebie wciąż lekko zszokowana tym faktem.
- Żyjesz, na szczęście znalazłem Cię, jak tylko upadłaś i opatrzyłem. - Podskoczyłam że strachu na dźwięk nieznanego mi głosu. - Napij się, tylko wolno! I nic nie mów. Wyglądasz na strasznie wyczerpaną, a do Miasta Początku daleko.
Spojrzałam lekko nieufnie na nieznajomą i podawany mi przez nią napój, jednak ostatecznie uznałam, że raczej mnie nie otruje i mogę jej względnie zaufać (a przynajmniej w tej kwestii). W końcu jaki miałoby to sens? Zaczęłam łapczywie pić wodę, czując przy tym moje wciąż niezaspokojone pragnienie, podczas gdy ta cierpliwie czekała aż skończę. Oddałam jej naczynie, w którym podała mi wodę, trochę zawstydzona własną zachłannością. Słysząc szmer odwróciłam się w stronę nieznajomej, stojącej przy wyjściu z naszego tymczasowego lokum.
- Miasto Początku, tak? - zaczęłam znów mówić, chociaż bardziej przypominało to chrypienie. Odchrząknęłam, aby następnie kontynuować wypowiedź, jednak niewiele to dało i mój głos nadal nie brzmiał najdźwięczniej. Miejmy tylko nadzieję, że nie jest to jakieś trwałe uszkodzenie, spowodowane starciem z pająkiem. - Najwidoczniej całkiem sporo mnie ominęło - mruknęłam bardziej do siebie niż do niej.

<Isil?>

Komentarze