Od Yukio Cd. Isil (i reszty ocalałych)

Szedłem szybkim krokiem wśród dzikich ostępów i co chwile nerwowo się rozglądałem. Nóż miałem w pogotowiu. Nagle coś zapikało. Przestraszony podskoczyłem w górę ale zaraz rozpoznałem ten dźwięk. Machnąłem koliście ręką i przed mój nos wyjechał statystyki. Na szczęście nie było to nic tragicznego. Tylko mój pasek głodu spadł poniżej połowy. Nie chciałem jeść tego co było w moim ekwipunku. To ostatnia deska ratunku. Rozejrzałem się dookoła uważnie i zaraz przed mną wylazł jakiś słabowity potworek. Paroma ciosami pokonałem go, a on jedynie rozbłysnął i znikł. Zaraz też wyskoczyła ramka informująca mnie o przedmiotach, exp i yangach jakie otrzymałem.Na szczęście znalazłem trochę jedzenia które po chwili zjadłem. Może nie dorównywało to musowi czekoladowemu ale pasek głodu wzrósł.
Rozejrzałem sie za kolejna ofiarą.


***


Parę następnych dni upłynęło mi na polowaniu na pomniejsze potwory i mechazwierze. Dziś jednak miałem zamiar zapolować na coś większego, a dokładnie na Mechparda. Potrzebowałem paru słabych mikstur leczniczych.
O świcie wyruszyłem w teren. Zasadzkę zamierzałem założyć przy wodopoju. W tamta stronę więc się udałem. Zastawiłem sidła i ukryłem się nieopodal. Teraz należało jedynie czekać.
Po upływie około godziny wreszcie jakiś mechpard zainteresował się moja przynętą. Rozglądał się uważnie na boki, jakby przeczuwając niebezpieczeństwo. W końcu jednak się skusił i to był jego największy, a zarazem ostatni błąd w życiu. błysnęło i zaraz z naszego kochanego kotka wypadły yangi exp i trzy słabe miksturki uzdrowienia. Postanowiłem od razu jedną z nich wypić na wstępie. Mój już nieco opadły pasek HP nieco podskoczył. Zadowolony takim rezultatem odwróciłem się i……. Stanąłem twarzą w twarz z Lylo. Wielkim i potężnym mechanicznym lwem. Zamarłe w bezruchu.


- Tylko spokojnie. Tylko spokojnie -  mruczałem po cichu - Maydhan!


Powoli bardzo ostrożnie sięgnąłem po nóż. Zaraz jednak Lylo skoczył na mnie i powalił na ziemię. Podczas upadku lekko zadrasnąłem się nożem, tak że powstał na nim ślad krwi. Lew jednak zignorował ten fakt i zamachnął się łapą. Krzyknąłem z bólu. Moja klatkę piersiową i twarz pokryły głębokie ślady pazurów. Wszędzie dookoła lała się krew. Wściekły zamachnąłem się nożem jednak to nic nie dało. Lylo ponownie walnął mnie swoimi szponami a ja ponownie krzyknąłem z bólu. Mój pasek HP w drastycznym tempie zaczął opadać. Zostało mi tylko 30%. Błyskawicznym ruchem sięgnąłem do ekwipunku i uzdrowiłem się moją przedostatnią miksturką. Jednak to było bardzo mało. HP skoczyło jedynie o 20% procent po czym ponownie zaczął opadać. Lew po raz trzeci uniósł swoja łapę i ją opuścił. Jednak ja już tego nie widziałem. Koniec. Pustka. Jakież miłe zakończenie. A miałem być bohaterem w oczach Is. No ups nie wyszło...

<THE END>

Komentarze