Od Wuwei do Colerlity ,,Wrota donikąd"

Pomóc Ci w czymś... Pomóc Ci w czymś... Pomóc Ci... Pomóc...
Obudziłam się, szybko otwierając oczy i siadając. Byłam na jakiejś polanie, wokół mnie nikogo nie było. Ani żywej duszy. Gdyby jakiś gracz na mnie napadł, na pewno by się nieźle obłowił. Na szczęście nikogo takiego tutaj nie było. Rozciągnęłam się i powoli wstałam. Spojrzałam w górę, słońce było nadal wysoko, ale nie tak jak wcześniej gdy się tu zjawiłam. A może wtedy to też był sen, a ja spędziłam tutaj cały dzień?
Westchnęłam i rozejrzałam się dookoła. Musiałam przecież wybrać jakiś kierunek, w który bym się skierowała. Nie mogłam stać tutaj przez cały dzień, bo jeszcze nie daj Bóg by sie coś zleciało i mnie zaatakowało. Nie miałam zamiaru teraz nikogo - ani niczego - zabijać. W końcu ruszyłam na Zachód. Niby mówiono, że wszystko co dobre, zaczyna się wraz ze wschodem słońca, ale ja zawsze byłam odmieńcem.Dla mnie wszystko co dobre - a przynajmniej w większym stopniu - zaczynało się wraz z zachodem. Dlaczego? Bo wraz z zachodem słońca wszystko co złe się kończyło - choć tak naprawdę większośc bestii w tej grze właśnie po zachodzie słońca wychodziła na "łowy".
Nie ważne. Postanowiłam, że nie ważne gdzie mnie nogi poniosą, ja i tak tam pójdę. Niezbyt miałam teraz co robić. Większośc graczy, którzy pozbierali się w grupki chodzili walczyć z jakimiś stworami, a ja? Mając siedemnasty poziom nie miałam żadnej swojej "grupy wsparcia" - tak zaczęłam ich nazywać od jakiegoś czasu - ale nie było mi z tym źle. Do czasu. Do dzisiaj.
Nie wiem jak, ale znalazłam się przez bramą do Miasta Początku. Westchnęłam, bo nie miałam zbytnio zamiaru się tutaj zjawiać. Tym bardziej, że przecież tak bardzo unikałam tego miejsca. Nie do końca wiedziałam dlaczego - a może wiedziałam, ale mój umysł mi nie chciał tego wyjawić? No dalej mój kochany umyśle, pokaż mi co tam w środku chowasz, no dalej! Nie bądź uparty, pokazuj!
- Nie działa... - powiedziałam do siebie.
Przeszłam przez Bramę, dalej prosto aby za kolejną Bramą odbić w prawo. Niby na warsztaty, ale jednak nie, bo przeszłam za tymi budynkami i skierowałam się tam, gdzie nogi mnie niosły. Tu skręcić, tam skręcić, aż przyszło mi znalezienie się przy...
- Sierociniec? - zapytałam samą siebie.
Dlaczego... Dlaczego coś mnie tutaj prowadziło? Może przez to, że blisko był mój dom? A może... zadawałam za dużo pytań i mój umysł głupiał już od ich ilości?
Postanowiłam w końcu, że wróce na chwilę do swojego domu - a raczej małego pokoiku - ale nim tam się zjawię to sprawdzę kilka rzeczy na tablicy ogłoszeń. Nie dostałam się tam jednak bez dziwnego zdarzenia. Już raz ono się stało, ale w moim śnie. To nie było normalne, ale... wpadłam na dziewczynę i obydwie upadłyśmy na ziemię. Gdy spojrzałam w jej kierunku zobaczyłam ją. Taka sama, jak z mojego snu. Dosyć niska, o drobnej posturze. Włosy w kolorze czekolady. Ona szybko zebrała się z chodnika, wstając. Wstałam i ja, nadal na nią patrząc. Wyglądała jak zagubiona. Dziwne, bo przecież każdy potrafił się poruszać po Mieście Początku. Nawet nowicjusz, na którego mi wyglądała.
Coś tam do mnie cicho wymamrotała, ale było to tak ciche, że usłyszałam tylko pierwszą literę. Nawet na mnie nie patrzyła, czyżbym aż tak stresowała ludzi swoją postacią? W końcu spojrzała na mnie, gdy ja postanowiłam przerwać jakoś tą chwilę milczenia i podeszłam lekko bliżej niej. Spojrzała przez swoją grzywkę na mnie. Wlepiła we mnie wzrok zapewne rozmyślając o mnie. Zaciekawiła mnie, nie powiem, że nie. Poczułam, ze muszę coś zrobić, coś powiedzieć więc zaczęłam się zastanawiać, co ona też mogła mi powiedzieć... P... Przepraszam? Jedyne co mi przychodziło teraz na myśl.
Odchrząknęła i znowu zapadła niezręczna cisza. No tak, o ja głupia, mogłam się odezwać. Ale po co? Co mogłabym jej powiedzieć? "To moja wina, nie musisz przepraszać" albo "tak, to Twoja wina"? Nie ma szans, a tym bardziej na to drugie. Westchnęłam w duchu, czego raczej słyszeć nie mogła.
- Nic się nie stało. Więc... czy mogę Ci w czymś pomóc? - zadałam pytanie starając sie przy tym uśmiechnąć zachęcająco.
Nie chciałam, aby znowu czuła się przeze mnie niepewnie. Chciałam znać odpowiedź i tyle. A ta cisza pomiędzy nami - szczerze mówiąc - nie ułatwiała mi zadania. Niezbyt lubiłam też rozmawiać z innymi ludźmi. W końcu doszłam do wniosku, że niezbyt dobrze mi to wyszło. Ale z drugiej strony to gdybym się dłużej zastanawiała jak jej odpowiedzieć, to mogłaby jeszcze bardziej się speszyć, a kto wie co wtedy by się stało...
- Ja.. jakby... się... - mruknęła do mnie w odpowiedzi.
Ona jakby się co? Zmieszałam sie tą jej odpowiedzią, bo nie miała dla mnie żadnego sensu. Rozumiem, że ktoś może być tą sytuacja zmieszany, ale żeby aż tak? Wyglądała na zgubioną, więc może o to jej chodziło. Albo się nie odnalazła nadal w tej grze i szukała naiwnego, który jej we wszystkim pomoże... A może się zagapiła i znowu chciała mnie przepraszać? Westchnęłam cicho.
- Ekhem, przepraszam ale czy mogłabyś powtórzyć? Nie słyszałam cię zbyt dobrze - powiedziałam, lekko się uśmiechając.
Miałam nadzieje, ze teraz mi wyjdzie i się mnie nie wystraszy jeszcze bardziej. Przecież naprawdę starałam się jak mogłam, aby nikt się mnie nie bał - prawie. Naprawdę.
- Powiedziałam... uch, że chyba się zgubiłam. Te wszystkie uliczki potrafią być czasami mylące. - odpowiedziała mi, chyba najgłośniej jak tylko potrafiła, a przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy.
Dobra, powiedziała mi to, a ja zrozumiałam. Prawie - bo jak można zgubić się w Mieście Początku? Naprawdę, tego nie rozumiałam. Znowu nastała dłuższa chwila ciszy, bo byłam tą wiadomością zszokowana.
- Zgubiłaś się? - w końcu coś do niej powiedziałam, przerywając niezręczną ciszę - Mam na myśli, poruszanie się po mieście nie jest takie trudne. Wystarczy podążać za nazwami ulic i drogowskazami. Nawet nowicjusze szybko się odnajdują. - zakończyłam.
Musiałam jej powiedzieć tą prawdę. Gdyby żyła ciągle w kłamstwie kto wie, co by sie jej stało? Do tego fakt, że sama nie miała zbytnio orientacji w terenie... i jak tu ją zostawić teraz samą sobie?
- Tak, zgubiłam się. To miejsce jest mylące i założe się, że ty... - nie wiem co chciała powiedzieć, bo zaczęła mocno kaszleć.
Nigdy bym też nie pomyślała, że taka wystraszona dziewczyna będzie mi tak patrzeć w oczy. Z jednej strony mnie to satysfakcjonowało - sama nie wiem dlaczego - a z drugiej lekko przerażało. Przecież się z niej nie wyśmiewałam, chciałam ytylko pomóc. Choć chyba lekko z marnym skutkiem.
- Wszystko w porządku? - zapytałam w końcu, gdy nadal zanosiła się kaszlem. - To nie było specjalnie. Mam na mysli, że nie chciałam cię zdenerwować. po prostu byłam bardzo zaskoczona, ale nie miałam zamiaru być złośliwa, czy coś. - wyjaśniłam.
Czułam, ze wyjaśnienie to było nieco okrężne, ale cóż. Czasu raczej bym nie cofnęła.
- Nie ma sprawy - wychrypiała w końcu. Odchrząknęła, a następnie dodała: - Ja też nadmiernie zareagowałam.
Też? Czy ja jakoś... a nie ważne...
- Jesteś pewna? Brzmisz naprawdę strasznie. Widziałaś już któregoś z tutejszych uzdrowicieli? Mogłaś złapać coś naprawdę paskudnego w lesie. Licho wie, co przenoszą te okropne stworzenia.
- Nie ma takie potrzeby - machnęła ręką, wzruszając ramionami.
Cieszyłam się, że w końcu nasza rozmowa jakoś zaczęła iśc do przodu ale zaczęłam się teraz nią martwić...
- Jeżeli masz taką pewność - odparłam, ale nadal miałam co do tego wątpliwości.
Może powinnam była jej zaprzeczyć i coś wcisnąć? Albo może dziewczyna nie miała pieniędzy żeby zapłacić jednemu z uzdrowicieli? Nie każdy mógł, niestety, ota tak wejśc do nich i otrzymać. Tutaj mało kto dostawał coś za darmo. Niestety, realnia tej gry były jak prawdziwe życie.
- To... nie choroba. Bardziej nie używanie głosu - odparła nieco zirytowana.
Nadal nie byłam co do tego przekonana. Niezbyt mogłam jej ufać, tym bardziej że jej nie znałam na tyle. Ponownie zapadła między nami - niezręczna - cisza. Gdyby teraz sie tak nad tym zastanowić, to mogłabym pomyśleć, ze było mi pisane ją tutaj spotkać. Przecież już śniłam o niej. Aż ciarki mi przeszły na samą myśl, że moje sny mogły być jakies prorocze. Tylko gdyby takie były, to powinnam wyśnić i inne sytuacje, nie tylko tą jedną która się stała. Może wtedy tamci ludzie, którzy zginęli... może oni nadal by żyli? Może potrafiłabym ich ocalić, gdyby moje sny...
Za bardzo się tym wszystkim denerwowałam, a nie chciałam pokazywać nowej co się może stać gdy naprawdę się zdenerwuję...
- Więc gdzie chciałabyś się dostać? Mogę cię tam zaprowadzić. - odparłam, aby szybko uciec od poprzednich myśli.
- DO Leading Lighta.
- Jasne, pewnie. Trzymaj się mnie - odparłam i już miałam iść, ale spojrzałam jeszcze na nią.
Nie chciałam aby mi się teraz zgubiła. Wiedziałam, ze w Mieście Początku jest pełno graczy, a za rękę nie miałam jej trzymać. Nie była małym dzieckiem. Wyjaśniłam jej więc, że chcę ją dodać do grupy ale tylko dlatego, ze jakby nie daj Boże się zgubiła, to uruchamiając mapę zaraz by mnie znalazła. Nasze kropki wyświetlały się w innym kolorze niż pozostałe. Nie wiem od kiedy to uproszczenie weszło w życie, ale naprawde pomagało.
- Okej - odparła, wzruszając ramionami.
Zaprosiłam ją, a ona mnie zaakceptowała. Uśmiechnęłam się lekko, pokiwałam głową i skierowałam się.... w przeciwnym kierunku do zamierzonego. Nie poszłam szybszą drogą z myślą, że może uda mi się lepiej poznać dziewczynę. A skoro nie znała trasy, to tym bardziej nie będzie jej się to wydawało podejrzane. Uśmiechnęłam się w duchu, na mój pomysł. Chociaż byłam osobą mało lubiącą rozmawiać z innymi, ta istota mnie zaciekawiła. Szczerze powiedziawszy nie wiem jak długo szłyśmy, ale w końcu to ona się odezwała i przedstawiła. Uśmiechnęłam się lekko, czego nie mogła zauważyć zważywszy, że szłam przed nią. Gdy sie odwróciłam, uprzednio zatrzymując, już nie miałam tego samego uśmiechu co przedtem.
- Wuwei - odparłam.
Specjalnie się zatrzymałam bo wiedziałam co zaraz się stanie. Dziewczyna spojrzy na mnie ze zdziwieniem - zrobiła to - i zapyta skąd taki nick - również to zrobiła. Następnie ja jej opowiem jakże przejmująca opowieść o moich braciach - nie zrobiłam tego. No, przynajmniej nie była to przejmująca opowieść. A następnie uśmiechnie się - nie zrobiła tego.
- Skąd ten nick u CIebie? - zapytałam, odwracając się do niej plecami i machnięciem ręki dałam znak, że ruszamy dalej.
Skierowałam się jednak w stronę tablicy ogłoszeń. Dziewczyna coś do mnie powiedziała, ale niezbyt dobrze ją usłyszałam. Prawdopodobnie znowu przez to, że długo się nie odzywała do nikogo, bo zaraz znowu zaczęła kaszleć. Przystanęłyśmy przy tablicy.
- Na pewno nie chcesz iśc najpierw do...
- ... nie. - przerwała mi.
Wzruszyłam tylko ramionami i spojrzałam kątem oka na tablicę. Było tam coś, co mnie zaciekawiło po krótkim opisie.
- Pozwól, że coś sprawdzę - powiedziałam, podchodząc tam.
Nie zważałam na to, co dziewczyna teraz robi bo wiedziałam że w razie gdyby się oddaliła, odnalazłybyśmy się na mapie. Zaciekawił mnie pewien opis jednego z Questów.
- Wrota do nikąd... - powiedziałam cicho do siebie i kliknęłam na "opis", który rozwinął się bardziej. Zaczęłam czytać cicho, tak żeby też i innym nie przeszkadzać. Kliknęłam "anuluj" żeby wyłączyć i odwróciłam się w kierunku Letitii, która... zaczęła znikać!?
- Co jest!? - krzyknęłyśmy równocześnie, a ona złapała się za gardło.
Znowu zaczęło ją boleć i to w dodatku przeze mnie. Poczułam dziwne mrowienie i gdy spojrzałam na siebie, ja również zaczęłam się... teleportować!
***
Obudziłam się, ponownie tego dnia już. Jednak nie byłam w mieście. Nie byłam na jego obrzerzach. Znowu byłam w lesie. Powoli usiadłam, a nastepnie wstałam. Rozejrzałam się wokół, nikogo nie było. Ani jednej żywej du... coś się poruszyło w krzakach. Wyciągnęła swoje sztylety i przygotowałam się do ewentualnej walki, do której na szczęście nie dosżło. Jak się okazało, nie był to nikt groźny.
Podeszłam do Letitii i wyciągnęłam do niej rekę z zamiarem pomocy przy wstawaniu. Jednak nie przyjęła jej, sama wstała i rozejrzała się dookoła.
- Co się stało? Gdzie jesteśmy? - dopytywała.
No właśnie, sama chciałabym to wiedzieć. Pamiętałam, jak czytałam Questa. Zaciekawił mnie, kątem oka też patrzyłam czy z moją nowa 'znajomą' nic się nie dzieje i... o nie. Czyżbym zamiast kliknąc "Anuluj", kliknęła "Zaakceptuj"?! Ale do Questa potrzebne były co najmniej dwie osoby... a my byłyśmy we dwie. Razem w drużynie. Zajebiście.
- No więc tego... - zaczęłam, nie bardzo wiedząc co dokładnie mogłabym powiedzieć.
- Tak? - dopytywała.
- Niechcący zamiast "Anuluj" przy Queście, dałam "zaakceptuj". Ale na pewno da się go teraz anulować! - powiedziałam i uruchomiłam okienko.
Dało się, a i owszem. Ale ze stratą 100 Expa i 20 Yangów. Spojrzałam na dziewczynę i powiedziałam co się stanie, jak anulujemy.
- Jakie to zadanie? - zapytała.
No tak, byłam w tej drużynie przywódcą, bo ja ją zaprosiłam... Nigdy nie lubiłam być przywódcą, nie wiedziałam co oni robią i wolałam słuchać innych - chociaż w gruncie rzeczy nigdy nikogo zbytnio nie słuchałam. Przeczytałam jej w końcu wszystko co było w opisie. Ta westchnęłam i chyba zaczęła myśleć.
- Mam 3 poziom. Nie chce tracić Expa, którego prawie wcale nie mam - odparła.
- Czyli... przyjmujemy to?
- Tak - powiedziała.
Sprawdziłam jeszcze szybko czy mam ukryty poziom. Miałam. Zmieniłam, aby był widoczny, ale nie ten prawdziwy, tylko zmyślony. W okienku wpisałam cyfrę "5". Nie chciałam być dużo silniejsza od niej, po prostu... wstydziłam się swojego prawdziwego poziomu.

<Leti? (powiedz, że mogę takiego skrótu używać!)>

2113 słów :)
+ sorka, inaczej przejść nie chciało...

Komentarze