Od Glee do kogoś, kto zechce go przygarnąć

Jęknąłem donośnie obracając się na drugi bok. Otworzyłem oczy i zmieniwszy pozycję z leżącej na siedzącą spojrzałem w nieprzeniknioną ciemność spowijającą mój pokój. To była jedna z tych nocy kiedy mimo najszczerszych chęci i niewyobrażalnego zmęczenia nie mogłem zasnąć. Pomimo że zdarzało mi się to dość często, nie znalazłem jeszcze sposobu żeby się z tym uporać. Nie działały ciepła herbata i kakao, liczenie owiec ani słuchanie spokojnej muzyki. Każda taka noc była niekończącą się drogą przez mękę. Z początku pojawiało się uczucie gorąca spowodowane leżeniem pod kołdrą i wytwarzanym przeze mnie ciepłem (co poradzić? Mój kaloryfer działa bez zarzutu). Wstawałem wtedy i otwierałem okno czego później żałowałem, bo nawet jeśli nie umierałem już z duchoty słyszałem ptaki zaczynające kwilić nad ranem, rozmowy staruszków, którzy wyprowadzają swoje pieski skoro świt i odgłosy pędzących samochodów. Nie byłem w stanie spać w takich warunkach, więc po chwili zamykałem okno i leżałem gapiąc się w sufit i modląc się o sen. Tej nocy było prawie tak samo, tylko zamiast leżeć i kontemplować sens mojej egzystencji odpaliłem nową grę, którą kupiłem już jakiś czas temu, jednak z powodu natłoku nauki, treningów i pracy najzwyczajniej świecie nie miałem czasu jej jeszcze wypróbować. Spojrzałem ekwipunek potrzebny do rozpoczęcia tej zabawy. Trzeba przyznać że zestaw składający się ze słuchawek, rękawic i okularów zapowiada tę grę dość intrygująco i obiecująco. Skoro twórcy zadali sobie tyle trudu z tworzeniem tej gry, to musi ona być naprawdę warta swojej ceny i zachodu związanego z jej aktywowaniem.
-„Netting End”-przeczytałem na głos. -A co to w ogóle za nazwa? Dobra wypróbujmy to cudo...- mruknąłem pod nosem i włączyłem grę. Bez problemu wciągnąłem rękawiczki na moje smukłe dłonie oraz nałożyłem słuchawki na uszy. Pozostało mi tylko włożyć okulary co zrobiłem niedługo po tym jak sprawdziłem godzinę na wyświetlaczu mojego telefonu. Spojrzałem też na powiadomienia o nowych wiadomościach i zaproszeniach do grona znajomych, na ten widok ciche westchnięcie opuściło moje usta. Dodam ich wszystkich rano, teraz nie mam do tego głowy.
Rzuciłem komórkę na łóżko i włożyłem okulary by w końcu zobaczyć czym to wszystko się je. To nie tak że nie grałem wcześniej w gry, w końcu byłem nastoletnim chłopakiem, jednakże to za tą grą ostatnio wszyscy szaleli więc musiało być w niej coś wyjątkowego. Po wyświetleniu się napisu ,,link start'' bez wahania w niego kliknąłem. Usłyszałem szum, który jak się domyślałem spowodowany był pracą urządzenia (a przynajmniej takie pochodzenie mu przypisałem) i chwilę później stałem już na sporych rozmiarach placu. Zagwizdałem z podziwu rozglądając się na wszystkie strony. Słyszałem o realizmie tej gierki jednak przewyższyło to moje i tak wygórowane już oczekiwania. Przyszedł czas aby wybrać login. Nie był to dla mnie problem ponieważ już wiele lat temu stworzyłem jeden zaczynający się od pierwszych liter mojego imienia i nazwiska – G i L dodatkowe podwójne E dopisałem zupełnie spontanicznie i tak oto powstał używany przeze mnie do dziś login. Następne wyświetliły się opcje pozwalające na dostosowanie swojego avatara takie jak płeć i kreator wyglądu. Moją pierwszą myślą było użycie podstawowego wyglądu, lecz po chwili namysłu postanowiłem stworzyć postać jak najbardziej do mnie podobną i wypróbować tym samym dostępne opcje personalizacji. Kolejnym panelem było rozdzielenie 50 punktów między podstawowymi statystykami a więc między siłą, wytrzymałością, szybkością i zwinnością. Od razu wykluczyłem możliwość przyznania sobie dużej ilości punktów w sile, pewnie wszyscy władowali w nią sporo a ja nie chciałem powielać tego standardu. Żeby nie zrobić z siebie frajera dodałem tam kilka punktów (tak na wszelki wypadek). Wytrzymałość nie wyglądała źle, wręcz przeciwnie była naprawdę dobrą opcją ale mając do wyboru jeszcze zwinność i szybkość postanowiłem postawić na te ostatnie opcje. W końcu skoro cię nie uderzą to nie zaboli prawda?
Kolejny był samouczek, który dość sprawnie przeszedłem ucząc się podstaw gry takich jak poruszanie, różne akcje, wstrzymywanie gry i tym podobne.
Wszedłem do gry i ze zdumieniem stwierdziłem że o ile samouczek robił wrażenie to gra była niczym prawdziwe życie. Bez jaj, poczułem nawet wiatr muskający moją twarz! Gratulacje dla twórców bo choć nie mam pojęcia jak tego wszystkiego dokonali, zrobili kawał dobrej roboty, normalnie chapeau bas. Zafascynowany możliwościami tej gry dopiero po chwili spostrzegłem że mój strój nie pokrywa się z tym przeze mnie wybrany. Pomyślałem jednak, że może przez nieuwagę nie zapisałem zmian w kreatorze. Aby to naprawić wykonałem kolisty ruch ręką z zamiarem przywołania menu. Moją uwagę zwrócił brak przycisku wyloguj, a dałbym sobie rękę uciąć że jeszcze kilka minut temu w kreatorze był tam, gdzie teraz świeciło pustką! Zmarszczyłem brwi logując się do skrzynki pocztowej gdzie już czekała na mnie wiadomość. Otworzyłem ją z nadzieja na wyjaśnienia. Czy taka potężna i popularna gra mogła mieć aż takie prymitywne wady? Gdy przesuwałem wzrokiem linijkę po linijce z początku poczułem dziwny niepokój, który chwilę później zamienił się w czyste przerażenie. Jeżeli dobrze zrozumiałem przekaz to jeśli zginę tutaj w grze, to zginę też w prawdziwym świecie. I nie mogę się wylogować. I muszę pokonać bosa żeby się stąd bezpiecznie wydostać. Świetnie! Całą moją sytuację można było skwitować w trzech słowach, mianowicie: Już po mnie. Nie jestem profesjonalistą w temacie grania, więc przejście całej gry za jednym razem nie umierając ani razu jest dla mnie czystą abstrakcją. Jestem już trupem, wącham kwiatki od spodu i śmierdzę cmentarzem na kilometr. Po co mi to było? Zachciało mi się się grać po nocach to teraz mam! A mama zawsze powtarzała, że nie gra się w nocy, mogłem jej słuchać a ja olałem niebezpieczeństwo zepsucia sobie wzroku i teraz mogę stracić o wiele więcej. Brawo Gilbert, chyba zapomniałeś że karma wraca!
O czym ja w ogóle myślę? Chyba zwariowałem! Wybuchnąłem donośnym i niepohamowanym śmiechem na samą myśl, że przez chwilę uwierzyłem w to wszystko. Przecież to nawet nie brzmi poważnie, jakim cudem to miałoby być prawdą? Jakim cudem niby gra miałaby mnie uwięzić lub zabić? Nice try, doceniam poczucie humoru. Otarłem palcem wskazującym łzy, które zebrały się w kącikach moich oczu i zacząłem przeszukiwać menu w poszukiwaniu wyjścia z tej cholernej gry. Gdy po kilkunastu minutach i przekopaniu każdej możliwej podstrony w ustawieniach nie znalazłem nic, poczułem się skonfundowany. Próbowałem to sobie wytłumaczyć błędem na serwerze lub czymś takim, ale ta sytuacja zasiała we mnie malutkie ziarno niepokoju. Postanowiłem to przeczekać i spróbować znowu za jakiś czas w międzyczasie... Właściwie to nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić niby mogłem iść i eksplorować i nawet jeśli nie wierzyłem w całe to połączenie z grą, to postanowiłem nie dać się zabić (lepiej dmuchać na zimne hehe) i nie pchać się w te wszystkie ciemne zaułki gdzie mogą czaić się te mechaniczne potwory. Z drugiej strony wizja siedzenia na kamieniu i czekanie aż same po mnie przyjdą też nie wydawała się zbyt optymistyczna . Gdybym tylko nie był w tym wszystkim sam i miał chociaż do kogo otworzyć usta, może ta bezczynność nie była by tak bardzo uciążliwa.
Po chwili wygoniłem z głowy te wszystkie wątpliwości i ruszyłem przed siebie w nieznanym kierunku. Na moje szczęście mam długie nogi, którymi przebieram dość szybko a to przydatna umiejętność w świecie gdzie ludzie zapewne dzielą się na tych szybkich, i tych smacznych.

(1179 wyrazów)

Komentarze