Od Kay'a do Yukio ,,Dołączam do gry!''
Dostałem grę. Tę grę, Netting End! Natychmiast włożyłem słuchawki, przyszedłem samouczek i włączyłem grę. Jednak nie byłem postacią, którą stworzyłem; byłem kimś innym... Szybko wywołałem menu, ale nie było przycisku ,,wyloguj''. Tylko pustka; nic! Zobaczyłem, że dostałem wiadomość. Otworzyłem ją.
W pierwszej chwili zszokowany zamarłem w bezruchu, ale po chwili uśmiechnąłem się pod nosem.
Chyba czeka mnie niezła zabawa.
Spojrzałem w bok i dostrzegłem podchodzącego do mnie chłopaka w porządnej zbroi i z długim mieczem w pochwie.
– Dzień dobry, panu! – powiedziałem, uśmiechając się do niego, gdy był już blisko.
– Witamy w Obozie Przetrwałych, jestem Oron, dowódca Straży – odwzajemnił uśmiech. – Dobrze, że akurat przechodziłem, zabiorę Cię do Leading Light'a, naszego przywódcy. On wszystko Ci wyjaśni, chodź.
Ruszyliśmy. Po drodze podziwiałem widoki. Domy zostały zbudowane bardzo blisko siebie, wręcz na sobie. W mojej głowie pojawił się jakiś mglisty obraz. Wydawało mi się, że już kiedyś widziałem podobne miasto, ale za nic nie mogłem sobie przypomnieć, co to było… W ogóle miałem jakieś takie wrażenie, że przed wejściem do gry byłem normalnym człowiekiem z rodziną i przyjaciółmi, lecz kiedy próbowałem przypomnieć sobie coś więcej, w mojej głowie pojawiała się pustka. Dziwne. Czy to wina tej gry, która, jak napisano w tej wiadomości, okazało się śmiertelną pułapką?
Z zadumy wyrwał mnie Oron, mówiąc:
– Jesteśmy już na miejscu, u Yukio, Leading Light'a.
I zapukał do drzwi całkiem dużego mieszkanka. Otworzył czarnowłosy chłopak w mniej-więcej moim wieku. Po jego rysach twarzy, a raczej avatara, doszedłem do wniosku, że też jest Japończykiem.
– Dzień dobry, paniczu Yukio, przyprowadzam nowego gracza – Oron wskazał na mnie.
– Witaj, Oronie, dlaczego nie zaprowadzisz go do Isil? To ona zwykle zajmuje się nowymi. – Yukio zmarszczył brwi niezadowolony. Chyba nie uśmiechała mu się dodatkowa robota.
– Panienka Isil wyszła za bramę jakąś godzinę temu i jeszcze nie wróciła – objaśnił szybko kapitan straży przepraszającym tonem.
– Po co?
– Nie pytamy jej nigdy o cel wychodzenia. Pana zresztą też nie.
Leading Light westchnął i gestem zaprosił mnie do środka. Posłusznie wszedłem i usiadłem grzecznie na krześle, rozglądając się. To pomieszczenie było czymś w rodzaju dość skromnie urządzonego biura. Po prawej znajdowały się drzwi, prowadzące zapewne do samego mieszkania LL'a.
– Zapewne dostałeś już wiadomość od twórcy gry? – przywódca westchnął.
– Tak… Gdzie my w ogóle jesteśmy? Wie Pan, ja dopiero się zalogowałem, no i nic nie wiem. Nawet kim jestem. To normalne? O co chodzi z tą wiadomością, co tu się dzieje? – zarzuciłem go masą pytań.
– Spokojnie – podniósł oczy ku niebu, czy tam sufitowi. – Jesteś w Mieście Początku, zbudowanej przez nas siedzibie Obozu Przetrwałych – czyli wszystkich graczy, którzy postanowili współpracować, aby przejść grę. Możesz do nas dołączyć. Będziesz wtedy musiał pełnić jedną z funkcji i płacić niewielkie podatki, ale uzyskasz dostęp do usług wszystkich innych graczy, czyli leczenia, jedzenia, naszego doświadczenia i wiedzy… Możesz jednak odejść i działać na własną rękę. Tylko ostrzegam, to bardzo niebezpieczne, a Twoje szanse na przeżycie w lesie z pierwszym levelem i bez żadnego lepszego wyposażenia są prawie zerowe… Z tego co mi wiadomo, nie ma żadnego innego takiego skupiska graczy. A jeśli chodzi o tą wiadomość o śmierci, to niestety nie jest to żaden głupi żart – uśmiechnął się z goryczą. – To jak?
– No jasne, że przyłączę się, skoro tylko tu są ludziska do gadania – wyszczerzyłem się.
– Proszę, to spis funkcji, które można pełnić, wybierz sobie coś.
Podał mi kartkę. Zacząłem czytać: łowca, wojownik, szpieg… Przypomniałem sobie, że dodałem dużo punktów do siły. Warto byłoby to wykorzystać… „Pilnie szukane: wydobywca (zaopatruje w drewno, kamień i inne materiały)”. O, to coś dla mnie.
– Wezmę wydobywcę, okej? Myślę, że to idealna funkcja dla mnie.
– Świetnie, to teraz podaj mi jeszcze swój login, element i takie tam, wpiszę Cię.
(630 słów)
<Yukio? Dobrze jest wszystko? Jakbym coś źle opisał to przepraszam : ( >
W pierwszej chwili zszokowany zamarłem w bezruchu, ale po chwili uśmiechnąłem się pod nosem.
Chyba czeka mnie niezła zabawa.
Spojrzałem w bok i dostrzegłem podchodzącego do mnie chłopaka w porządnej zbroi i z długim mieczem w pochwie.
– Dzień dobry, panu! – powiedziałem, uśmiechając się do niego, gdy był już blisko.
– Witamy w Obozie Przetrwałych, jestem Oron, dowódca Straży – odwzajemnił uśmiech. – Dobrze, że akurat przechodziłem, zabiorę Cię do Leading Light'a, naszego przywódcy. On wszystko Ci wyjaśni, chodź.
Ruszyliśmy. Po drodze podziwiałem widoki. Domy zostały zbudowane bardzo blisko siebie, wręcz na sobie. W mojej głowie pojawił się jakiś mglisty obraz. Wydawało mi się, że już kiedyś widziałem podobne miasto, ale za nic nie mogłem sobie przypomnieć, co to było… W ogóle miałem jakieś takie wrażenie, że przed wejściem do gry byłem normalnym człowiekiem z rodziną i przyjaciółmi, lecz kiedy próbowałem przypomnieć sobie coś więcej, w mojej głowie pojawiała się pustka. Dziwne. Czy to wina tej gry, która, jak napisano w tej wiadomości, okazało się śmiertelną pułapką?
Z zadumy wyrwał mnie Oron, mówiąc:
– Jesteśmy już na miejscu, u Yukio, Leading Light'a.
I zapukał do drzwi całkiem dużego mieszkanka. Otworzył czarnowłosy chłopak w mniej-więcej moim wieku. Po jego rysach twarzy, a raczej avatara, doszedłem do wniosku, że też jest Japończykiem.
– Dzień dobry, paniczu Yukio, przyprowadzam nowego gracza – Oron wskazał na mnie.
– Witaj, Oronie, dlaczego nie zaprowadzisz go do Isil? To ona zwykle zajmuje się nowymi. – Yukio zmarszczył brwi niezadowolony. Chyba nie uśmiechała mu się dodatkowa robota.
– Panienka Isil wyszła za bramę jakąś godzinę temu i jeszcze nie wróciła – objaśnił szybko kapitan straży przepraszającym tonem.
– Po co?
– Nie pytamy jej nigdy o cel wychodzenia. Pana zresztą też nie.
Leading Light westchnął i gestem zaprosił mnie do środka. Posłusznie wszedłem i usiadłem grzecznie na krześle, rozglądając się. To pomieszczenie było czymś w rodzaju dość skromnie urządzonego biura. Po prawej znajdowały się drzwi, prowadzące zapewne do samego mieszkania LL'a.
– Zapewne dostałeś już wiadomość od twórcy gry? – przywódca westchnął.
– Tak… Gdzie my w ogóle jesteśmy? Wie Pan, ja dopiero się zalogowałem, no i nic nie wiem. Nawet kim jestem. To normalne? O co chodzi z tą wiadomością, co tu się dzieje? – zarzuciłem go masą pytań.
– Spokojnie – podniósł oczy ku niebu, czy tam sufitowi. – Jesteś w Mieście Początku, zbudowanej przez nas siedzibie Obozu Przetrwałych – czyli wszystkich graczy, którzy postanowili współpracować, aby przejść grę. Możesz do nas dołączyć. Będziesz wtedy musiał pełnić jedną z funkcji i płacić niewielkie podatki, ale uzyskasz dostęp do usług wszystkich innych graczy, czyli leczenia, jedzenia, naszego doświadczenia i wiedzy… Możesz jednak odejść i działać na własną rękę. Tylko ostrzegam, to bardzo niebezpieczne, a Twoje szanse na przeżycie w lesie z pierwszym levelem i bez żadnego lepszego wyposażenia są prawie zerowe… Z tego co mi wiadomo, nie ma żadnego innego takiego skupiska graczy. A jeśli chodzi o tą wiadomość o śmierci, to niestety nie jest to żaden głupi żart – uśmiechnął się z goryczą. – To jak?
– No jasne, że przyłączę się, skoro tylko tu są ludziska do gadania – wyszczerzyłem się.
– Proszę, to spis funkcji, które można pełnić, wybierz sobie coś.
Podał mi kartkę. Zacząłem czytać: łowca, wojownik, szpieg… Przypomniałem sobie, że dodałem dużo punktów do siły. Warto byłoby to wykorzystać… „Pilnie szukane: wydobywca (zaopatruje w drewno, kamień i inne materiały)”. O, to coś dla mnie.
– Wezmę wydobywcę, okej? Myślę, że to idealna funkcja dla mnie.
– Świetnie, to teraz podaj mi jeszcze swój login, element i takie tam, wpiszę Cię.
(630 słów)
<Yukio? Dobrze jest wszystko? Jakbym coś źle opisał to przepraszam : ( >
Komentarze
Prześlij komentarz