Od TaeMinnie do Isil

Westchnąłem sfrustrowany. Dzisiaj zdecydowanie miałem jeden z gorszych jak nie najgorszych dni w grze. Od rana towarzyszy mi przeczucie, iż nie powinienem w ogóle wychodzić z domu, a co dopiero za mury bezpiecznej strefy, ale nogi same mnie poniosły za bramę główną i głęboko w leśny gąszcz. Codziennie spędzanie czasu na polowaniach mogłem już odhaczyć z codziennej listy. Jednak tym razem wystarczyło, abym pozostawił bramę za sobą, a zaczęły się problemy. Najpierw zaatakował mnie Mechpard, odbierając mi niemal całe życie, nim udało mi się od niego uciec. Ace od rana mnie unikała, więc nie było jej, gdy była potrzebna. Jedynie mignęła mi przed oczami podczas ucieczki. Miałem nadzieję, że mechazwierz nie skupił się na niej i aby mieć pewność postanowiłem jej poszukać.
Wszystko szło dobrze. Znalazłem jej trop i spokojnie go śledziłem, jednak w pewnym miejscu musiałem się pośliznąć i wpadłem do jakiejś ciemnej, śmierdzącej jamy, w której ponownie coś mnie zaatakowało... Na szczęście miałem przy sobie słaby eliksir życia, który wypadł podczas jednej z poprzednich walk. Zażyłem go i dzięki temu udało mi się jakoś przetrwać, w odróżnieniu atakującego mnie agresora.
Cały brudny, wykończony i śmierdzący szedłem dalej, szukając Ace, aż w końcu dotarłem do niej i Isli. Obie wyczuły mnie z daleka, nim jeszcze udało mi się podejść. Sam najchętniej bym uciekł od tego odoru zgnilizny...

(218 słów)
< Isil ^^ Wybacz, że takie słabe, ale cierpię na brak weny i czasu, niestety. >

Komentarze