Od Isil CD Yukio
Wciąż byłam... Wciąż czułam się dziwnie. To wszystko było takie... Ech, nieważne.
Poszłam spać.
Poszłam spać.
***
Obudziłam się zaskakująco wcześnie. Ubrałam się i postanowiłam pospacerować, korzystając z tego, że wszyscy jeszcze spali. Wyszłam na ulicę. Miałam okazję oglądać wschód słońca. Światło zalewało całe miasto. Gdzieś w lesie odzywały się pierwsze ptaki. Życie budziło się do życia. Wyglądał całkiem podobnie jak ten w domu... Tyle, że to słońce było sztuczne. Narysowane... Przeszłam już cały Obóz Przetrwałych i stanęłam pod bramą. Wtem dostrzegłam po drugiej stronie palisady Yukio, wracającego z polowania. Poczekałam aż do mnie dotrze, po czym mruknęłam gniewnie:
-Wiesz, że ustaliliśmy zasadę niewychodzenia po nocy dla bezpieczeństwa? Przepustka wcale nie znaczy, że możesz robić wszystko byle tylko być w nie-bezpieczeństwie.
-Wiesz co to Nocokryj? -całkowicie zignorował to, jak mu podziękowałam za to co dla mnie wczoraj zrobił. Albo nie usłyszał, wyglądał na bardzo zamyślonego... Chyba kompletnie nie zwrócił na mnie większej uwagi.
-Nie -odparłam zdziwiona pytaniem.
-Szkoda -odparł i poszedł dalej.
Zdziwiona spojrzałam za nim, po czym wzruszyłam ramionami i kontynuowałam swój spacer po mieście i podziwianie blasku sztucznego słońca. Nie miałam w końcu za dużo czasu...
-Wiesz, że ustaliliśmy zasadę niewychodzenia po nocy dla bezpieczeństwa? Przepustka wcale nie znaczy, że możesz robić wszystko byle tylko być w nie-bezpieczeństwie.
-Wiesz co to Nocokryj? -całkowicie zignorował to, jak mu podziękowałam za to co dla mnie wczoraj zrobił. Albo nie usłyszał, wyglądał na bardzo zamyślonego... Chyba kompletnie nie zwrócił na mnie większej uwagi.
-Nie -odparłam zdziwiona pytaniem.
-Szkoda -odparł i poszedł dalej.
Zdziwiona spojrzałam za nim, po czym wzruszyłam ramionami i kontynuowałam swój spacer po mieście i podziwianie blasku sztucznego słońca. Nie miałam w końcu za dużo czasu...
***
Usiadłam zmęczona na krześle masując obolałe nogi. Chodziłam stanowczo za długo, z niechęcią myśląc o całej tej robocie, która czekała mnie w domu. Ale w końcu nogi zaczęły się dopominać o swoje prawa, więc wróciłam. Wzdychając przejrzałam listę rzeczy, które mam dzisiaj zrobić. Przeczytać meldunki i napisać odpowiedzi, przydzielić nowych graczy do mieszkań... Już zaczynało się ciężko, a lista była długa. Znów westchnęłam i wzięłam z kupki pierwszy list.
,,Szanowna Panienka Isil, Leading Light Gildii. Chciałbym Panienkę powiadomić, że wszystkie formalności związane z ostatnią misją zostały już załatwione. Przy okazji chciałbym się wyżalić, że moi ludzie są naprawdę nieznośni. Dlaczego? Męczy ich okropna nuda, ot tyle powiem. Nuda, nuda i nuda. Wręcz się ucieszyli na tą całą akcję z mordercami, bo wszystko lepsze od bezczynnego stania na warcie w pobliżu osady, albo siedzenia w koszarach. Rzadko są takie wypadki kiedy mają coś do roboty. Nie dało by się czegoś im zorganizować dodatkowego? Przestali by wtedy tak marudzić. :)
-Oron, dowódca straży.''
Jakie szczęście, że na początek wylosowałam list akurat od niego! Humor mi się od razu poprawił, czytając jego list, w którym z jednej strony udawał, że pisze porządnie, jak na dowódcę straży przystało, a z drugiej stawiał na końcu uśmiechniętą buźkę. Oron był porządnym i lojalnym człowiekiem, szanującym innych, a do tego posiadał dobre poczucie humoru. Był wartościowym człowiekiem. Cieszyłam się, że to właśnie on miał swoje stanowisko. Z uśmiechem odłożyłam list na bok, żeby odpisać zaraz i wzięłam kolejny.
,,Kochanie, Ty nie wiesz nawet jak bardzo Cię kocham! Nie mogę przeżyć bez Twojego widoku już ani chwili dłużej! Spotka...''
Przerwałam czytanie wpół słowa. To przecież nie mógł być list do mnie. Zmarszczyłam brwi i przeczytałam podpis. Żeńskie imię. Ewidentnie zaszła pomyłka. Ale czyją dziewczyną była autorka tego listu miłosnego? Sprawdziłam adres listu. Był przecież mój... W końcu zorientowałam się o co chodzi. Adres domu był mój, fakt, tytuł Leading Light też, ale imię po nim już nie.
-Yukio nie wspominał, że ma dziewczynę -mruknęłam pod nosem zdziwiona, a zarazem strasznie zmieszana. Nienawidziłam czytania cudzych listów. No ale trudno, stało się to się nie odstanie. Mieszkaliśmy koło siebie, zapewne nie trudno było pomylić adres. Schowałam list z powrotem do koperty i wstałam, by jak najszybciej odnieść go prawowitemu adresatowi.
Chwilę później zapukałam do drzwi chłopaka. Otworzył drzwi i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Twoja dziewczyna pomyliła adresy -mruknęłam podając mu list i wróciłam do siebie.
Zabrałam się w końcu za odpisywanie Oronowi, ale nic mi nie wychodziło. Cały czas wracałam myślami do listu tej zakochanej dziewczyny, która zupełnie niechcący zepsuła mi humor. Nie chciałabym na jej miejscu, żeby ktokolwiek czytał mój tak osobisty list...
<Yukio? Tu dziwne rzeczy się dzieją... Ale ze mną to chyba norma. XD>
Komentarze
Prześlij komentarz