Od Tsume CD Isil

Spojrzałem na niską, drobną dziewczynę, uśmiechając się pod nosem. Na początku naszej rozmowy miałem wrażenie, że zaraz czmychnie gdzieś między uliczki - na co, właściwie, po cichu liczyłem, bo właśnie szukałem miejsca do spania - ale ta z każdą chwilą wydawała się być coraz bardziej pewna siebie. W końcu nawet się jako tako zainteresowałem tym, co mówi.
- Powinieneś zgłosić się do Leading Light'a - zaczęła powoli, jakby tłumaczyła coś dziecku. - To przywódca naszej ,,społeczności'', którą stworzyliśmy, by jak najszybciej przejść grę i żeby jak najmniej graczy zginęło. Przydzieli ci mieszkanie, wyjaśni nasze zasady i pomoże trochę zacząć grę. No chyba że nie chcesz należeć do naszej Gildii, czy jak inni mówią: ,,Obozu przetrwałych'' i wolisz zaszyć się gdzieś sam w lesie z tymi gigantycznymi i krwiożerczymi robotami.
Na jej twarzy pojawił się mały uśmiech, skwitowany cichym westchnieniem rezygnacji z mojej strony.
W pierwszej chwili chciałem się odwrócić i powiedzieć, że w poważaniu mam ten ich obóz. Coś jednak kazało mi się zatrzymać - no hej, może i miałem jakieś doświadczenie w grach korzystających z technologii pełnego zanurzenia, ale w końcu, o ile to wszystko było prawdą, pierwszy raz spotykam się z taką, gdzie kładę na szalę swoje prawdziwe życie. Przed oczami mignął mi obraz Mariś. Muszę wrócić. Choćby miało się okazać, że to po prostu jakiś błąd, póki istnieje nawet cień zagrożenia, muszę mieć się na baczności. Wrócę do siostry, nawet jeśli będę musiał schować dumę do kieszeni.
Ale póki co, jeszcze nie zamierzałem tego zrobić. Poklepałem Flame, który, ukryty bezpiecznie w pochwie, wisiał u mojego pasa. Skupiając się na znajomym ciężarze, zdołałem przywrócić sobie jasność myśli.
Właściwie, czemu by nie dołączyć do tej grupy? Nawet jeśli to jakiś pseudo-obóz, gdzie jakiś gracz zbudował sobie "chwilowo trwały" system, może okazać się to wszystko pomocne. Tym bardziej, że z pewnością wiedzieli więcej ode mnie.
- Niech będzie - mruknąłem więc, wpychając dłonie w kieszenie. - Gdzie jest ten wasz przywódca?
Dziewczyna spojrzała na mnie badawczo, jakby ze zdziwieniem.
- No co? - burknąłem, niezbyt zadowolony z takiego obrotu spraw. - Ten system może jednak nie okazać się aż tak głupi, jak sądzę.
- Jest dobry - zaprzeczyła, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo. - Jeśli chcemy się stąd wyrwać, musimy zmobilizować siły i ogarnąć wszystko.
- Kto by pomyślał - rzuciłem. - Ile czasu potrzebowaliście, zanim ktoś wpadł na tak genialne rozwiązanie?
- Gracze poradzili sobie zaskakująco dobrze - odparła, marszcząc brwi.
- No przecież - odparłem cierpko. - Jeszcze trochę i konstytucję tu wprowadzicie. No to jak? Pokażesz mi drogę do tego przywódcy?
- Tam - wskazała na główną uliczkę i zaczęła iść we wskazanym przez siebie kierunku. Nie mając zbytniego wyboru, co już zdecydowanie mi się nie podobało, ruszyłem za nią, dostosowując swój krok do wolnego tempa dziewczyny. W pierwszej chwili miałem ochotę na rzucenie jakiejś cierpkiej uwagi co do naszego żółwiego marszu, do czasu jednak postanowiłem w miarę możliwości gryźć się w język.
- Tsume - rzuciłem zamiast tego.
- Co? - zapytała, najwyraźniej wyrwana z zamyślenia.
- Kurde - powtórzyłem jednak, zirytowany. - Daleko do tego gościa?

< Isil? >

Komentarze