Od Wuwei CD Qennie

-Mimo iż walczyłaś łukiem, musisz też mieć na takim samym poziomie walkę wręcz – powiedziała i pokazała mi początkową postawę. Zrobiłam ją. Następnie był blok, unik i atak. W tych trzech niestety musiałam poćwiczyć, bo co innego tylko stanąć, a co innego stawać przy tym do walki. Na szczęście była przy mnie Quennie, która mnie pilnowała i poprawiała, gdy robiłam błędy. Mówiła mi, co mam robić i jak, żeby było lepiej. Kilka razy gratulowała mi, gdy coś zrobiłam bez jej pomocy, poprawnie. To było dla mnie bardzo motywujące. Po dwóch godzinach zrobiła mi przerwę. Zdziwiło mnie jednak to, że ona sama nie zrobiła sobie luzu, tylko ćwiczyła. Zobaczyłam u niej różne style walki wraz ze sztyletami. Niektóre znałam, nawet nie wiem skąd, ale niektóre były dla mnie bardzo obce. Zamierzałam się jej zapytać o te style. Ciekawiły mnie dosyć… Bardzo. Ale nie mogłam teraz. Teraz chciałam jeszcze poćwiczyć, a i ona chyba miała co nie co przyszykowane dla mnie w swoich planach. W końcu odpoczęłam i wstałam, podchodząc do niej. 
- Gotowa – powiedziałam i zaczęłyśmy dalej ćwiczyć. 
W końcu, gdy znałam już więcej rzeczy, technik ataków, uników i bloków, dziewczyna wyzwała mnie na pojedynek. Kilka razy jednak musiała mnie poinstruować co mam robić. 
- Dobrze – pochwaliła, gdy pierwszy raz ją rozbroiłam, pokonując przy tym. 
Nie można powiedzieć, że wygrałam wiele razy, bo to byłoby kłamstwem. Ale nie mogłabym tez zaprzeczyć, że nigdy z nią nie wygrałam. Jednak to wszystko zaliczyłyśmy sobie do remisów. No bo dlaczego by nie? 
***
W końcu obydwie przestałyśmy walczyć. Quenn usiadła pod drzewem, ja niedaleko niej. Siedziałam i zastanawiałam się, co dalej. Co będzie teraz? Czy miałabym odejść ot tak? A może podziękować i zaproponować coś? Zapłacić? Patrzyłam się w morze, w dal… Zamknęłam na chwilę oczy, aby lepiej mi się myślało. Czasami w domu tak robiłam, aby sobie coś przypomnieć z wcześniejszych moich lat. Często mi się udawało. Znowu otworzyłam oczy, ale zobaczyłam to samo, co poprzednio, czyli ciemność. Nic szczególnego, no oczywiście. Gdy w końcu wymyśliłam co zrobić i odwróciłam się w stronę dziewczyny zorientowałam się, że ona… po prostu zasnęła. Westchnęłam i położyłam się i ja. Zaufałam jej, że nic mi nie zrobi. Cóż mogłam stracić? Życie? Trudno, najwyżej… 
Przebudziłam się i spostrzegłam, że Quenn poszła sobie. Usiadłam i rozejrzałam dookoła. Usłyszałam w oddali, jak ktoś pływa w morzu. Uśmiechnęłam się do siebie. Nie miałam zamiaru tam wchodzić, ale miło ze strony dziewczyny, że nie zrobiła mi żadnej krzywdy oraz tego, że w ogóle nie zostawiła mnie samej sobie, gdy spałam. Postanowiłam, że położę się i zamknę na chwilę oczy, ale mój plan poszedł gdzieś dalej, bowiem usnęło mi się. Nie planowałam tego, a jednak… stało się. 
Znowu się przebudziłam i usiadłam, rozciągając się przy tym. Dostrzegłam, jak Quennie rysowała ostrzem coś na piasku. Zaciekawiło mnie to, dlatego się temu przyglądałam. Tutaj dwie kreski, tam jakieś kółko, kwadrat czy trójkąt… Aż w końcu skończyła swoje coś. Teraz mogłam zadać jej nurtujące mnie cały czas pytanie. 
- Co to? – zapytałam się jej z zaciekawieniem. Spojrzała na mnie z zaskoczeniem. Czyżby nie spodziewała się, że już nie śpię? Zaskoczyłam ją? 

<Quenn?>

Komentarze