Od Serenity CD Tsume

Każde ugrupowanie graczy w swojej specjalizacji miało na różne sposoby określone, jak mają być ogłaszane wiadomości tak, aby każdy mógł się na czas dowiedzieć albo prędzej czy później. Taki przynajmniej był zarys już na samym początku gry i zostaliśmy wszyscy utwierdzeni w tym pomyśle po tym całym zamieszaniu w związku z brakiem możliwości wylogowania się z gry. Tak przynajmniej każdy być w miarę swoich możliwości na czasie z najnowszymi informacjami. W naszym przypadku, czyli wojowników, mieliśmy na tą specjalną okazję ogromny słup i tablice, gdzie na obu były starannie wyłożone grupy ogłoszeń. Właśnie z tablicy dowiedzieliśmy się dobre parę dni wcześniej z tego całego połączonego treningu strażników i graczy polegający w dużej mierze, jak nie głównie, na walce. Umówionego dnia pojawiłam się przed naszą areną. Było stosunkowo jeszcze wcześnie więc nie zdziwiłam się, że byłam jedna z pierwszych osób. Na całe szczęście, już wkrótce zaczęli się schodzić coraz to następne osoby, w tym ci strażnicy, którzy wczoraj zrobili sobie ten cały konkurs na picie. Oj, byli na potężnym kacu, to na pewno. Nie dalej jak po paru minutach na horyzoncie pojawił się ten cały milczek, Tsume chyba mu było, na pewno. Z początku zadawał pytanie, które nawiasem mówiąc były lekko irytujące, jakby nie wiedział o co się rozchodzi. Chociaż może wiedział ale jeszcze nie był zupełnie przytomny? W sumie ta opcja też była prawdopodobna. Zaraz po tym, jeden z najstarszych graczy zwrócił na siebie uwagę innych klaskając w dłonie, od razu wszyscy na niego spojrzeli. Był to dwudziestokilkuletni mężczyzna o loginie Ed. Proste i łatwe do zapamiętania. Co prawda, miała sporo lat na karku ale poziom postaci miał wielce przeciętny. Został dziś wybrany na swoistego przewodnika, głównie z powodu doświadczenia z grami i wieku.
- Zaczyna się - westchnął z rezygnacją stojący obok mnie chłopak. Nie odezwałam się na to.
-Drodzy strażnicy i wojownicy, zapraszamy na arenę.
Wszyscy wolno kierowali się do środka. Nowością było to, że w przejściu na otwarte pole pojawiła się kula do rozlosowań. Czyżby oni chcieli losowo przydzielać wszystkich do walk? Przecież to mało przydatne. Obie grupy miały różne poziomy doświadczenia a to znaczyło, że byłaby to seria nierównych walk. Na samym początku zaczęliśmy od rozstawień po całej przestrzeni i już zaraz po tym, nastąpiła rozgrzewka. Rozciągając mięśnie kątem oka lustrowałam całe to towarzystwo. Wielu przedstawicieli płci przeciwnej gapiło się i szczerzyło do paru dziewczyn z grupy walczącej wręcz. To mi przypomniało, że u patrolu nie widziałam jeszcze żadnej dziewczyny... Po dłuższym czasie, Ed po raz kolejny przemówił wychodząc na centralny środek.
-Dobra ludzie, teraz będzie najciekawsza część. System losowo przydzieli was do pojedynków. I zanim będziecie protestować: system ma na uwadze lvl każdego z nas- dodał znudzony.- U dwóch wylosowanych osób level, statystyki lub obie opcje na raz, będą zbliżone. Więc prosimy, nie protestujcie a zażalenia kierujcie do tych wyżej- wskazał palcem w niebo na co wielu się roześmiało.- A i jeszcze jedno. Jesteśmy w strefie i nie możemy zginąć. Miejcie to na uwadze i dajcie z siebie wszystko czy jak tam to idzie. Bez zahamowań- dodał głośniej.- To jak, gotowi?
Tłum siedzący jednogłośnie ryknął. Kiwnął głową i przywołał panel startowy areny i zajął się pomniejszą ikoną losowań do walk. Kiedy wcisnął przycisk, wysoko nad nami pojawiła się cyfrowa tablica, właśnie zaczęła losowanie. I tak na pierwszy ogień poszła para młodych strażników. Ich statystyki były bardzo zbliżone jak nie identyczne. Ich walka była dosyć ciekawa i zażarta, dłużyła się przez parę minut, dopóki jeden z nich nie wykiwał przeciwnika i zaraz tamten już leżał nieprzytomny. Tłum nagrodził pierwszą parę.
I tak przez co najmniej pół godziny walczyło już jakieś 8 par, dziewiąta akurat kończyła walkę bez zwycięscy, pierwszy na ten dzień remis. Kiedy zostali wyniesieni, tłum umilkł oczekując na kolejnych walczących. Pierwsza postać rosły strażnik na chyba ich najwyższym poziomie 7, Rolph. Swojego koledzy nagrodzili oklaskami i owacjami kiedy dziarskim krokiem szedł po pewne zwycięstwo, w jego mniemaniu. Jego przeciwnik...
O, to ja. Kiedy wstałam i spokojnie szłam na pole, wojacy zgodnie klasnęli raz w dłonie i zamilkli oczekując tego widowiska. Znajdując się kilka metrów od osiłka, stanęłam w milczeniu. ten zlustrował mnie z góry do dołu i ryknął:
-Ło panie, czy dobrze wylosowaliście?!- Walczący spojrzeli po sobie w znaczącym spojrzeniu ale nic nie odparli, paru za to strażników zaśmiało się. Zacisnął pięści.- To będzie sympatyczna walka.
Wzruszyłam ramionami. Z trybun odezwał się Ed.
-Pamiętajcie: możecie korzystać z tego co macie pod ręką i znajdujących się rekwizytów na arenie. Gotów?
Rolph wyrzucił dłoń ku górze a ja kiwnęłam głową. Sygnał dźwiękowy i rozpoczęcie walki. Chłop od razu rzucił się ku mnie z dziwnym błyskiem w oku ale na jego nieszczęście odskoczyłam na bok lekko w samą porę. Rozjuszony niczym byk wrzasnął widząc, że jako taran zawiódł. Czyli polegał w dużej mierze na sile. O jaka szkoda. Za drugim razem gdy znowu ruszył na mnie, w dobrym momencie zablokowałam mu ruch podstawiając mu swój miecz pod nogi. Zatrzymał się chwiejąc. Przez chwilę myślałam czy go nie sprawdzić jak sobie zamierza poradzić używając nie samych mięśni a broni, dlatego nie wykonałam swojego ataku a tylko znalazłam się za jego plecami. Na pewno lud, który ćwiczył często na arenie byli zaskoczeni, że dałam mu ten moment na akcję bo zwykle kończyłam jak najszybciej walkę z czystej nudy, nie przepadałam za różnymi popisami. Rolph w końcu się ruszył, z lekkim trudem dźwignął się do pozycji pionowej i po sekundzie kalkulacji wszystkich dla niego możliwych opcji, wyciągnął długi i podłużny miecz zza siebie. Znałam się na tutejszej broni o różnych klasach dostępności. Ten miecz był powszechny i może dodawał niewielki procent do prędkości ataku ale nie za dobrze sprawdzał się na dłuższą metę w potyczkach. Zaraz znowu ruszył na mnie a ja w tym czasie zręcznym ruchem wyciągnęłam swój miecz, który był ułożony na plecach. Kiedy jego miecz wręcz płynął w powietrzu do mnie, pomyślałam, że warto kończyć tą dziecinadę.
To było szybkie. Zablokowałam jego atak i przy obrocie swoją bronią wytrąciłam jego, zaraz poleciała w górę a jego zmusiłam do cofnięcia się. Złapałam tą zabawkę i natychmiast wbiłam ją w ziemię niczym włócznię i nie przestając ataku, złapałam ją w rękojeści cały czas mając swój w dłoni, skoczyłam i z pełnego obrotu, cisnęłam swoimi nogami o plecy przeciwnika. Efekt był łatwy do przewidzenia. Przy pełnej sile odepchnęłam go na dwa metry po czym wylądował na podłożu twarzą na piachu. Nie wstał, tłum odezwał się głośno gratulując a Ed potwierdził moją wygraną. Nic nie mówiąc, wróciłam na swoje miejsce.
Kolejnym walczącym okazał się być Tsume.

<Tsume?>

Komentarze