Od Wuwei CD Tsume

Miałam lekko dosyć tegoż jegomościa. 
- To jak sama chcesz pomagać, to po co ja mam Ci pomagać? – zapytał się mnie, chowając przy tym z powrotem miecz do pochwy – Jakaś bezsensowna pętla. – dodał. 
Już miałam mu odpowiedzieć, że sam jest bezsensownym idiotą, ale ugryzłam się w język. Powtarzano mi, abym była milsza dla innych. Szczególnie dla tych, którzy… są idiotami? Westchnęłam głośno. 
- Mów sobie co chcesz, ja chcę przeżyć – warknęłam do niego – A do tego potrzebne są wysokie statystyki. – dodałam. 
A co, że niby to nie było prawdą? No niestety, ale… było. Bez statystyk w miarę wysokich nigdzie człowiek w tej głupiej grze nie zajdzie. A jak zajdzie, to niebyt daleko, albo w ogóle zostanie zabity i tyle po nim było… 
- Przecież czołowi gracze walczą na froncie, a szczerze wątpię, by taki Pomidorek, jak Ty, mógł pomóc.
- Bo Ty się na wiele przydasz – odcięłam się, patrząc na niego spod byka. 
Cóż on sobie takiego głupek myślał?! 
- I dlatego siedzę tu – uniósł w górę rozwarte dłonie – Spokojnie czekam i nikomu nie przeszkadzam. 
Prychnęłam, gdy powiedział ostatnie zdanie. Spokojnie sobie siedzi, ale i tak w pewnym momencie przecież coś, albo nie daj Boże ktoś, go zaatakuje. To jest nie do uniknięcia… Zamiast tutaj siedzieć, powinien iść poćwiczyć, iść poexpić, iść gdziekolwiek, byleby nie siedzieć w bezczynności. Moi bracia mawiali, że w takich grach najgorsze co można zrobić, to nic nie robić i pozwolić innym robić. Niby trochę to takie masło maślane, ale jakie przydatne, jakże pożyteczne… 
- Z podejściem jak prawie połowa graczy, wszystko się tylko niepotrzebnie wydłuża – powiedziała w końcu. Bo cóż, taka prawda. Zamiast ex pić, oni woleli czekać, aż inni to zrobią. Ci inni znowuż też czekali, aż inni zrobią coś za nich i tak wszystko obracało się w kółko… 
- Więc po co niepotrzebnie tracisz czas na rozmowę? – zapytał, wskazując ruchem podbródka na jakąś małą zgraję, podstawowych potworków, które właśnie zmaterializowały się przy kępie drzew. – Tylko biec i ex pić, zanim ktoś Ci zwinie okazję. 
Prychnęłam. Że niby na takie maleństwa miałabym iść? To przecież nie da mi zbyt dużo expa, a takowe są dla mnie zbędne. Zużywanie strzał na takie maleństwa? Niepotrzebna strata strzał tylko, a one nie są w końcu przecież takie tanie. Jakieś Stalpardy, Pożogary – o tak, to było coś dla mnie, a nie takie malutkie cośki, z których pewno nawet pieniądze nie wypadną. Chłopak nie znał się zbytnio chyba na grze… 
- Przed chwilą jeszcze twierdziłeś, że kobiety nie powinny walczyć, rycerzyku od siedmiu boleści. Sam się pochwal, a może nie umiesz podnieśc tej sterty żelaza? – powiedziałam, patrząc na jego miecz. 
- Ty wiesz, że mnie to nie wkurzy, prawda? Jeśli oczekiwałaś, Pomidorku, że teraz polecę, wymachując swoją „stertą żelastwa” jak raczyłaś nazwać mojego Flame’a, wrzeszcząc „Ja nie dam rady!?”, to się zawiodłaś.
- No przecież – odparłam bez najmniejszego wzruszenia. Mój ogień próbował ze mnie wyjść, poczułam, jak napływa we mnie… Poczułam, że aż się pocę, zapewne się czerwieniłam do tego. Czyli dlatego nazywał mnie tym „pomidorkiem”? Westchnęłam w duchu. Gdyby tylko znał prawdę, an pewno by tak nie mówił… 
- Idę, idę – mruknął w końcu. 
A już miałam mu powiedzieć, że sama załatwię ich, skoro tak się boi takowych malutkich stworzonek. Musiałam gdzieś rozładować moje emocje, mój wewnętrzny ogień, który wyraźnie domagał się wyjścia. Szlag, a tu jednak on sobie nagle postanowił, że pójdzie powalczyć, cóż za ironia… Patrzyłam, jak z nimi walczy. Szło mu nawet dosyć szybko. Zaskakująco szybko. Poczułam ukłucie w klatce piersiowe. Mój ogień, szlag. Musiałam znaleźć szybko coś z czym mogłabym walczyć. Zaczęłam podchodzić do niego, gdy zauważyłam, że już kończy swoje „sztuczki” z tym swoim mieczykiem. 
- Tsume… - odczytałam jego login, gdy coś sprawdzał w opcjach. Całkiem prawdopodobne, iż szukał opcji „wyloguj”, której zapewne nie znalazł. 
- Nie uczyli cię, że cudzych opcji się nie czyta, Pomidorku? – zapytał, odwracając się w moją stronę. – No, to teraz dobre wychowanie by wymagało, żebyś sama się przedstawiła, nie sądzisz? 
Westchnęłam. 
- Wuwei – odparłam i przewróciłam oczami gdy spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Zaraz się zacznie… 
- Wuwei? Czy to nie…
- … męski nick? Tak. – przerwałam mu. Czułam się źle. Powinnam zaraz wydostać ten głupi ogień z siebie, bo inczej… Znowu wyląduję w szpitalu, tak jak kiedyś. A ludzie później wokół się zbiorą i znowu zaczną się szepty i śmiechy. Już tak było… 
- Chodź ze mną – chwyciłam go za rękę i zaczęłam ciągnąć za sobą. 
- Co ty robisz?! – fuknął na mnie i się wyrwał. 
Zakręciło mi się w głowie. Za późno? Znowu to się stanie? A może… Tak! W oddali dostrzegłam stadko Zombiaków. Wyciągnęłam łuk i strzały i wycelowałam w najbliższego. Zanim jednak wypuściłam, moja strzała zapłonęła żywym ogniem. Wystrzeliłam, trafiając go w mechanizm, który po kilku sekundach wybuchł. Znowu zakręciło mi się w głowie… Za mało wyzwoliłam ognia? Szlag… 
- I co, chciałaś mi pokazać, że jesteś lepsza? – zapytał wkurzony chłopak. Aż dziw, że jeszcze sobie stąd nie poszedł. 
Grupka mechów zaczęła biec w naszą stronę. Wyciągnęłam strzałę, ona znowu zapłonęła, znowu trafiła i po kilku sekundach wybuchł, rozpadając się na drobne cząsteczki. Było mi gorąco, ten ogień we mnie… Nie potrafiłam nad nim panowac, kto mądry dał mi takie coś!? Rozumiem, na początku opanowanie było spoko, wiedziałam kiedy używac, żeby było dobrze. Ale później… Zapominałam sobie o nim i to tak do tego stopnia, że lądowałam nawet w szpitalach… Zauważyłam, że żaden z mechów mnie nie zranił, a ja już straciłam 12 procent swojego życia. 
- Ogień… - wyszeptałam. Nie wiedziałam, czy chłopak mnie usłyszał, czy też i nie. 
Ponownie wyciągnęłam strzałę, ona zapłonęła, wycelowałam, strzeliłam, ale tym razem nie trafiłam w niego a w trawę. I to ona teraz się zapaliła. Super… Upadłam na kolana ze zmęczenia. Trudno, najwyżej mnie te stwory zabiją. Chłopak nie odpowiadał, więc zapewne… już go ze mną nie było. Ostatni raz zakręciło mi się w głowie i upadłam, wypuszczając z rąk łuk i strzałę, którą ponownie chciałam wystrzelić… Przy upadaniu usłyszałam jeszcze przeraźliwy pisk mechów. A później… Później pociemniało mi przed oczami. Czyżbym zemdlała z wyczerpania? Możliwe, że tak. Znowu. Idiotka. 

<Tsume? >

Komentarze