Od Wuwei CD Isil

- Miałam siostrę – mruknęła do mnie smutno – od ósmego roku życia wychowywałam się sama w domu dziecka. Dopiero kilka miesięcy temu okazało się, że mam jakąś daleką ciotkę, która się mną zaopiekowała…
- Oh… Tak mi przykro… - powiedziałam ze smutkiem. Niezbyt wiedziałam co mogłabym jej w takiej sytuacji odpowiedzieć. Niezbyt znałam się na takowych sprawach, na pocieszaniu i tym podobnym.
- To już nie ważne – Isil szybko ucięła temat – Jesteśmy na miejscu – dodała, gdy w końcu dotarłyśmy do celu.
Byłyśmy w lesie. Jedyne, co aktualnie musiałyśmy robić, to być cicho, aby niczego nie spłoszyć, czy zaalarmować. Dziewczyna szła przede mną, ja lekko za nią. W końcu zatrzymała się, a ja przez to że się zagapiłam wpadłam na nią.
- Przepraszam – powiedziałam szeptem. Pokiwała głową i pokazała mi miejsce, w którym było małe stadko Pożogarów. Tylko sześć? Spojrzałam na dziewczynę, a ona pokiwała na znak, że to nasz cel. Czy aby na pewno wiedziała na co się pisze? Czy naprawdę sądziła, że we dwie uda nam się pokonać sześć osobników z wyższym poziomem? Zrozumiałabym, gdyby ich było ze trzy, może dwa. Po jednym dla każdej, ale sześć? Do tego z tego co już zauważyłam, obydwie używałyśmy łuku. Wyciągnęłam swój, oraz dwa moje sztyleciki. Ona pokazała mi nóż, który również schowała tak, aby mieć go pod ręką.
- Po trzy? – zapytała. Pokiwałam twierdząco głową, no bo cóż innego mogłabym zrobić? Pokazała, abyśmy zaatakowały ich z dwóch różnych stron, to na pewno je zdezorientuje. Tak, możliwe, że to był dobry plan. Ona poszła na prawo, ja na lewo. Gdy stałyśmy już mniej więcej naprzeciwko siebie, dałam jej znak, udając ptaka. Mechniczne wilki podniosły głowy w górę. Usłyszały, no mówi się trudno. Jakoś musiałyśmy sobie dać znać, że już czas, żeśmy gotowe. W końcu i ona mi odpowiedziała. Wilki zaczęły wyć. Ale to nie było zwykłe wycie, tylko takie… inne. Nie wilcze. Nie takie, które widziałam zawsze w telewizji na kanałach przyrodniczych, czy na filmikach z youtube. W tedy, równocześnie z Isil wypuściłyśmy strzały w ich kierunku. Nie wiem dlaczego obydwie zrobiłyśmy to samo, to nie było zaplanowane. Obydwie trafiłyśmy, niestety w ich łapy. W miejsca na łapach, które nie były osłonięte przez pancerz. No cóż, bywa, lepszy rydz, niźli nic. Jak to powtarzali moi bracia zawsze.
W końcu wyskoczyłam z krzaków, to samo zrobiła dziewczyna. Wypuściłam jeszcze dwie strzały, idąc ku wilkom, a następnie wzięłam dwa sztylety i zaczęłam wymachiwać nimi. Blok, unik, zamach… zamach.. blok.. blok… zamach… unik… i w końcu, pomimo tego, że jeden z nich mnie drasnął, zabiłam. Skupiłam się głównie przy atakach tylko na jednym. Pozostałe też raniłam w jakiś sposób, ale nie tak jak tego, który właśnie rozbił się na małe świecące piksele. Wilki na chwilę, dosłownie kilka sekund przestały mnie atakować. Miałam przewagę teraz, bowiem ja nie przestawałam walić. Nie widziałam Isil, nie wiedziałam jak jej idzie… Gdy w końcu chciałam zobaczyć, jakiś wilk mnie zranił swoimi pazurami. Za sobą poczułam ciepło. Kątem oka dostrzegłam ogień. Ogień!? Skąd u diaska!? Spojrzałam i zobaczyłam, że jeden z nich… zionie ogniem!
- Szlag – powiedziałam niby do siebie, niby do kogoś.

<Isil? Dokończ, bo nie będę przecież opisywać wszystkiego sama!>

Komentarze