Od Selene
- Cóż, powodzenia- powiedziała.
Były to ostatnie słowa, które od niej usłyszałam, a po których zostałam sama. Miało to, jak zresztą wszystko, swoje plusy i minusy. Na początek doszły do mnie te pierwsze. Nie musiałam z nikim rozmawiać. Wesoła myśl, rozpadła się jednak natychmiast po pojawieniu się tej smutnej. Zupełnie nie mam co ze sobą zrobić.
Zwyczajne życie było prostsze. Wszystko uporządkowane. Wieczorem nastawiam budzik na godzinę 6:00, jako, że mnie jednak nigdy nie ruszał, zabezpieczam się drugim o 6:10. Rano wstaję, szykuję się do szkoły, wsiadam na rower i jadę. A potem, koniec jakiejkolwiek filozofii, muszę się po prostu podporządkować woli nauczycieli. Zanim wrócę do domu, mijają dwie trzecie dnia. A potem wcale nie jest trudniej.
Smutna (nie)rzeczywistość gry, jest natomiast dużo trudniejsza. Wstaję. Trzeba coś zjeść. I tutaj kończą się pomysły. Nie wiadomo, co robić dalej. Niby każdy ma jakieś tam swoje zadania, ale będąc dotąd zwykłą uczennicą, nigdy nie weszłam w posiadanie pewnych zdolności - podejmowania inicjatywy, decydowania, poniekąd pracy.
Muszę jednak przyznać, że dzisiejszy dzień udał mi się nieźle. Dzięki dobrej woli Luki nauczyłam się chociaż nieco funkcjonowania w grach. A teraz zbliża się wieczór, co oznacza drugą oczywistość w obecnym świecie. Trzeba przespać noc, a jako, że dotąd udało mi się znaleźć miejsce zamieszkania, nie muszę się martwić. Jedyną rzeczą, która może mi obecnie zepsuć humor, jest pewna irytująca myśl, powracająca do mnie za każdym razem, gdy kładę się spać. Kiedy całe to szaleństwo dobiegnie końca, prawdopodobnie obudzę się z okropnymi odleżynami.
Po kilku minutach byłam już w swoim mieszkaniu. Przed położeniem się do łożka, chciałam jeszcze coś zjeść. Zanim jednak zdążyłam to zrobić, rozległo się pukanie do drzwi.
<Ktosiu?>
Były to ostatnie słowa, które od niej usłyszałam, a po których zostałam sama. Miało to, jak zresztą wszystko, swoje plusy i minusy. Na początek doszły do mnie te pierwsze. Nie musiałam z nikim rozmawiać. Wesoła myśl, rozpadła się jednak natychmiast po pojawieniu się tej smutnej. Zupełnie nie mam co ze sobą zrobić.
Zwyczajne życie było prostsze. Wszystko uporządkowane. Wieczorem nastawiam budzik na godzinę 6:00, jako, że mnie jednak nigdy nie ruszał, zabezpieczam się drugim o 6:10. Rano wstaję, szykuję się do szkoły, wsiadam na rower i jadę. A potem, koniec jakiejkolwiek filozofii, muszę się po prostu podporządkować woli nauczycieli. Zanim wrócę do domu, mijają dwie trzecie dnia. A potem wcale nie jest trudniej.
Smutna (nie)rzeczywistość gry, jest natomiast dużo trudniejsza. Wstaję. Trzeba coś zjeść. I tutaj kończą się pomysły. Nie wiadomo, co robić dalej. Niby każdy ma jakieś tam swoje zadania, ale będąc dotąd zwykłą uczennicą, nigdy nie weszłam w posiadanie pewnych zdolności - podejmowania inicjatywy, decydowania, poniekąd pracy.
Muszę jednak przyznać, że dzisiejszy dzień udał mi się nieźle. Dzięki dobrej woli Luki nauczyłam się chociaż nieco funkcjonowania w grach. A teraz zbliża się wieczór, co oznacza drugą oczywistość w obecnym świecie. Trzeba przespać noc, a jako, że dotąd udało mi się znaleźć miejsce zamieszkania, nie muszę się martwić. Jedyną rzeczą, która może mi obecnie zepsuć humor, jest pewna irytująca myśl, powracająca do mnie za każdym razem, gdy kładę się spać. Kiedy całe to szaleństwo dobiegnie końca, prawdopodobnie obudzę się z okropnymi odleżynami.
Po kilku minutach byłam już w swoim mieszkaniu. Przed położeniem się do łożka, chciałam jeszcze coś zjeść. Zanim jednak zdążyłam to zrobić, rozległo się pukanie do drzwi.
<Ktosiu?>
Komentarze
Prześlij komentarz