Od Anonima CD Serenity

Ziewnąłem szeroko, przeciągając się leniwie. Ręką roztrzepałem ptasie gniazdo na mojej głowie, licząc, że niesforne kłaki w końcu zaczną układać się zgodnie z ich przeznaczeniem. Czy ja wymagałem za wiele? Wystarczyłoby, gdyby przypominały bardziej włosy. Po prostu włosy, a nie miejsce, do którego sroki znoszą kolejne skarby. Żeby nawet w grze wyglądać jak totalna omega, ostatnie ogniwo łańcucha pokarmowego to trzeba mieć niemożebnego pecha. Ej, ty, tam na górze, do jasnej anielki! To tak wiele? Jak już zamknąłeś tutaj w kij ludzi, miałbyś litość. Tym bardziej, że startowy generator jak na technologię VR stanowił coś pięknego, kreator postaci stwarzał nieskończone możliwości. Gdybym wiedział, że po pierwszych pięciu minutach skończę z moją normalną twarzą, nie spędziłbym pół godziny, próbując zmienić ustawienia wzrostu! Ech, jak żyć, wszyscy i tak umrzemy. 
Podniosłem się do pozycji siedzącej, wygodnie opierając się plecami o pień rozłożystego drzewa. Zrobiłem szybki rachunek strat i zysków. Robotę dzisiaj skończyłem, nie moja zmiana. Dzieciaki ogarnięte, przekazane dalej, mogłem w teorii podłapać się do kogoś do warsztatu u rzemieślnika, pewnie daliby mi się pobawić, ale w taką pogodę, aż wstyd prac... 
– Postaram się cię nie uszkodzić, laleczko. – Powstrzymałem odruch wybuchnięcia głośnym śmiechem, co przypominało, jakbym próbował połknąć powietrze, jednocześnie czkając. Na wszystkich bogów gier MMORPG i wszystkich ich pochodnych, na Woedikę, na Andrastę i Władcę Życia. Ten tekst zasługiwał na order najgorszych tekstów, jakie można powiedzieć dziewczynie. Mógłby spokojnie służyć za wyjaśnienie w encyklopedii hasła "skrajna tępota i debilizm", z wyłączeniem dalszych tłumaczeń, bo, przecież, jaki jest koń - każdy widzi! Przyjrzałem się uważniej sytuacji, starając się dostrzec, co się tam odpitala. Nie usłyszałem, co dziewczyna mu odpowiedziała, ale sądząc po jego minie - był pewny wygranej. Kilka minut później musiał zweryfikować swoje poglądy, tym bardziej, że ewidentnie wyrżnął w ziemie, trącąc przy okazji trochę HP, co w sumie jak na walkę treningową i tak zalatywało lekkim przesadyzmem. Pokręciłem z niedowierzaniem głową, drapiąc się po szyi. Ostatecznie w razie czego mogła go jeszcze dobić, zabić, poćwiartować, wykastrować. Niby nie wyglądało, żeby szykowała się na więcej, ale sądząc po zbliżającym się do niebieskowłosej dryblasie, zaraz bijatyka mogła się zacząć ponownie. Westchnąłem z irytacją. Nie wtrącaj się, nie wtrącaj się, nie wtrącaj się, widzisz, że ogarnia. 
...
A kij tam, nie mogę. 
– Ej, ta z wykałaczką! Za tobą – krzyknąłem, machając ręką. Najwyżej potem trzeba będzie zgrywać głupiego przez kilka dni. Dziewczyna ocknęła się, sprawnie wymijając kolejnego przeciwnika, który chwilę później dołączył do nieprzytomnego kompana. I wszystko byłoby dobrze, dziewczyna spojrzała na mnie i, sądząc po jej minie, pewnie przewróciła oczami. Prychnąłem pod nosem z oburzeniem, a róbta co chceta, mnie do tego nie mieszajta, al... 
– Co jest, kurde?! – warknąłem, zrywając się. W ostatni momencie, sądząc po tym, jak czyjś toporek oskubał akurat ten fragment kory z drzewa, o który chwilę temu opierała się moja głowa. No nie, a trzeba było jednak siedzieć cicho. Trzeci facet był nieco wyższy od poprzedników, szerszy w barach, ale jednocześnie o wiele wolniejszy. Dzięki temu byłem w stanie swobodnie bawić się z nim w kotka i myszkę, ale bilans wskazywał ujemne wartości. Ostatecznie on miał bardzo ładny toporek. W kij ostry toporek. A ja nawet nie w połowie tak dobrze naostrzone paznokcie, już prędzej język, a z jednego i drugiego - za dużo pożytku nie miałbym. I tak sobie skakaliśmy. Znaczy, ja skakałem, facet próbował doskoczyć, ale w ciężkiej zbroi wojownika szło mu, cóż, równie ciężko. I pewnie moje wrodzone łamagactwo zapewniłoby mi jedną szybką rundkę prosto w objęcia śmierci, gdy potknąłem się. Na prostej drodze, na równym podłożu, no, to trzeba być mną! Zamknąłem oczy, decydując się, że ostatecznie śmierć powinna przyjść z honorem! (Wszak w grach to raczej powinno tak wyglądać!) 
Odetchnąłem. Raz. Drugi. Trzeci. 
Co jest?! 
Otworzyłem oczy, spoglądając prosto w twarz niebieskowłosej dziewczyny z wcześniej. Zamrugałem z wrażenia, dostrzegając przy okazji leżącego na ziemi trzeciego gościa. No, Tom, to się nie popisałeś. 
– Ugh. Dziękować? – powiedziałem niepewnym tonem.
<Serenity?>

Komentarze