Od Isil CD Yukio

Wszystko to działo się jakby w zwolnionym tempie. Yukio upadający na ziemię, przeszyty mieczem Gordona. Ułamek sekundy później moja strzała wbijająca się w mordercę. Ułamek sekundy później... Ale ZA późno. Naraz cała grupka podniosła broń z ziemi i ruszyła do ataku. Pasek HP Yukio był już niebezpiecznie blisko zera (40 punktów HP). Podbiegłam i szybko przy nim uklękłam. Wyjęłam wywar leczniczy. Pasek podniósł się o 50 HP, ale wciąż malał. Zacisnęłam oczy, czując na policzku coś mokrego. Jeśli on umrze... Zostanę sama. PO MOIM TRUPIE!!! To kretyn, ale... Nie pozwolę na to żeby umarł. Otworzyłam oczy. 20 punktów HP. Kolejny wywar. 70 punktów. Szybko zaczęłam opatrywać ranę, aby zmniejszyć upływ krwi. Nie miałam miliona wywarów. 50 punktów. Wyjęłam jeszcze jeden wywar, ten silniejszy. Wtedy zobaczyłam jednego z morderców. Biegł w naszą stronę z mieczem. Zawahałam się. Zdążyłabym jeszcze wyjąć nóż i się obronić...  30 punktów. Wtem mężczyzna upadł martwy na ziemię. Stojący za nim z mieczem Ksaven zasalutował z uśmiechem i pobiegł dalej. Był bardzo szybki. 20... Podałam w końcu wywar. 120. Dokończyłam bandażować w momencie, kiedy pasek stał na 77 punktach. Jeszcze kilka punktów spadło i ostatecznie zatrzymał się na 69. Wciąż jednak klęczałam przy nieprzytomnym. Wstałam dopiero w momencie, gdy zregenerował się pierwszy punkt. Spojrzałam na resztę drużyny. Kilka osób było dość mocno pokaleczona, ale wszyscy żyli, a do tego złapali, lub zabili wszystkich morderców.
-Dobra robo... -tu głos mi się załamał.
Nie wytrzymałam tego wszystkiego. Tyle śmierci... Wszędzie walały się zwłoki morderców. Po prostu nie wytrzymałam. Poczułam łzy na policzkach. Szybko odwróciłam się i ukryłam za krzakami. Tam skuliłam się i zaczęłam płakać jeszcze mocniej. Ja nigdy nie byłam silna. Wręcz przeciwnie. Byłam wyjątkowo słaba, a złamać mnie można było kilkoma słowami. Na ogół potrafiłam to ukrywać. Ale tym razem nie.
***
Sebastian siedział na krześle i patrzył na przyjaciółkę. Delikatnie trzymał ją za rękę. Gdyby nie to, że spała, zapewne nigdy nie odważyłby się na to. Isiś nie była raczej jeszcze w stanie wytrzymać takiego kontaktu fizycznego. Znał ją dobrze. Może nawet lepiej niż ona sama. Wtem zobaczył że spod jej przymkniętych powiek wypływa łza. Ścisnął mocno jej rękę. Była tam sama. Musiała radzić tam sobie sama, podczas gdy on siedział tu, bezczynnie. Na pewno się kompletnie załamała... Przez chwilę myślał gorączkowo. Nie, raczej się nie załamała. Załamie się dopiero jak wróci. O ile wróci... Westchnął ciężko. Od kiedy zniknęła, miał same problemy. Wszystko było inaczej. Spędzał całe dnie zamiast w lesie -w szpitalu. Tylko na to rodzice mu pozwalali, odkąd przyłapali go na próbie podłączenia się do gry.
-Wytrzymaj tam -szepnął. -W końcu mi się uda...
***
Przede mną ktoś ukucnął. Chyba Ksaven. 
-Is, nie załamuj się. Przecież on przeżyje. Jesteś jedną z najbardziej utalentowanych medyczek, jeśli nie najlepszą. Chodź, wszyscy czekają na rozkazy.
-Zwłaszcza po tym jak uciekłam... -burknęłam.
-Każdy ma prawo do płaczu. Zwłaszcza w takich trudnych chwilach. Przez cały ten czas wzbierały w tobie emocje. To dobrze, że w końcu wybuchły. Najważniejsze, że nie poddałaś się wtedy, kiedy byłaś potrzebna. Nie masz powodu do wstydu. Chodź.
Posłusznie wstałam. Jednak mimo to, co mówił wojownik, nie byłam w stanie nikomu spojrzeć w oczy. 
-Przepraszam was... -powiedziałam cicho. -Chodźmy do domu.
Tak też zrobiliśmy. Po drodze nie mieliśmy żadnych problemów. Panowała przytłaczająca cisza. 
W końcu dotarliśmy do bramy. Oron położył mi rękę na ramieniu.
-Jest panienka gotowa? -spytał.
Pokiwałam głową, prostując plecy. Weszłam do osady. Zaraz otoczyła mnie chmara dzieciaków, wypytująca o wszystko, a zarazem nic. 
-Wieczorem na tablicy ogłoszeń będzie wisiał raport z naszej wyprawy -powiedziałam z nieszczerym uśmiechem. 
Dzieciaki odbiegły powiadomić wszystkich zainteresowanych graczy.
My ruszyliśmy dalej.
***
Siedziałam już dwie godziny obserwując powoli regenerujący się pasek Yukio. W końcu doszedł do połowy. Leading Light otworzył oczy i zamrugał kilka razy.
-Ja żyję? -spytał sam siebie.
-Głupek! Kretyn! Idiota! Palant! -wrzasnęłam jednym tchem.
Yukio delikatnie się podniósł i na mnie spojrzał:
-Skończyłaś już?
-Nie! -wrzasnęłam jeszcze głośniej.

<Yukio? PO MOIM TRUPIE!!!>

Komentarze