Od Isil CD TaeMinnie, Serenity
Zeskoczyłam z najniższej gałęzi na ziemię. Spojrzałam na naszą ,,wybawicielkę’’. Rozpoznałam ją. To była ta dziewczyna z aren. Obstawiałam, że to ona ma największe szanse na przejście gry, choć Yukio upierał się, że pewien czarnowłosy chłopak z wysokimi statystykami jest lepszy.
,,Nie za dobrze...’’ -pomyślałam. Skoro ja rozpoznałam ją, to ona równie dobrze mogła poznać mnie. A tego nie chciałam. Postanowiłam przyjąć jedyną strategię, która wpadła mi do głowy: udawać jeszcze głupszą osobę, niż byłam w rzeczywistości i zachowywać się jak ktoś zupełnie inny.
-Nic wam nie jest? -zapytała niebiesko-włosa i schowała miecz.
-Nie, poza małym cykorem -zaśmiałam się, wciąż bojąc się że mnie rozpozna. Często przychodziłam na arenę oglądać walki, minęłam ją kilka razy gdzieś...
-Mieliście szczęście, że byłam w pobliżu -mruknęła.
-Tak właściwie co tu robisz? -spytałam.
Im dłużej z nią rozmawiałam, tym większa była szansa, że mnie nie rozpozna. Mogłam odetchnąć.
-Tylko zbieram doświadczenie na następne etapy rozwoju -ucięła, po czym zwróciła się do Tae. -Widziałam cię, jak przechodziłeś dziś w bramie areny podczas walk. Mimo, że jesteś wojownikiem.
-Nie byłem skłonny do potyczek z dziś -podniósł ręce do góry.
-Mniejsza o to -stwierdziła, po czym... Zaczęła na nas wrzeszczeć. Diametralnie zmieniła się moja ocena jej. Może i umiała się bić, ale z takim nastawieniem do innych jakie najwidoczniej miała nie miała szans zajść zbyt daleko. Ja cały czas tym czasem byłam zmuszona udawać głupią dziewuchę, która wcale się na niczym nie zna i robi rzeczy, których raczej rozsądek nie podpowiada. Zapewne ,,wybawicielce’’ było to na rękę. Tak jak zjawienie się mechazwierzęcia w wręcz wymarzonym dla niej momencie, aby nam pokazać, że jesteśmy beznadziejni i cudem jeszcze żyjemy. Zaczęłam się na poważnie zastanawiać, czy nie wezwała go jakoś specjalnie. Nie znałam przecież wszystkich funkcji tej gry... Ale nie, to raczej nie było możliwe.
W końcu dotarliśmy do punktu zero i dziewczyna się od nas odczepiła. Spojrzałam na Tae i... Wybuchłam śmiechem. Nie mogłam się powstrzymać. Za długo już to we mnie siedziało. Kiedy w końcu się uspokoiłam, odezwałam się:
-Trzeba będzie to powtórzyć.
Tae spojrzał na mnie jakby chciał coś powiedzieć, ale go uprzedziłam:
-Teraz już wiemy jakiego robota unikać, a więc co nam stoi na przeszkodzie? -uśmiechnęłam się szeroko. Dawno nie byłam w aż tak dobrym humorze jak teraz.
<Tae? Serek? Wybaczcie, za to opko, ale po prostu... Ten odpis sprawił mi tyle nerwów, że po prostu nie mógł inaczej wyglądać. Przepraszam.>
,,Nie za dobrze...’’ -pomyślałam. Skoro ja rozpoznałam ją, to ona równie dobrze mogła poznać mnie. A tego nie chciałam. Postanowiłam przyjąć jedyną strategię, która wpadła mi do głowy: udawać jeszcze głupszą osobę, niż byłam w rzeczywistości i zachowywać się jak ktoś zupełnie inny.
-Nic wam nie jest? -zapytała niebiesko-włosa i schowała miecz.
-Nie, poza małym cykorem -zaśmiałam się, wciąż bojąc się że mnie rozpozna. Często przychodziłam na arenę oglądać walki, minęłam ją kilka razy gdzieś...
-Mieliście szczęście, że byłam w pobliżu -mruknęła.
-Tak właściwie co tu robisz? -spytałam.
Im dłużej z nią rozmawiałam, tym większa była szansa, że mnie nie rozpozna. Mogłam odetchnąć.
-Tylko zbieram doświadczenie na następne etapy rozwoju -ucięła, po czym zwróciła się do Tae. -Widziałam cię, jak przechodziłeś dziś w bramie areny podczas walk. Mimo, że jesteś wojownikiem.
-Nie byłem skłonny do potyczek z dziś -podniósł ręce do góry.
-Mniejsza o to -stwierdziła, po czym... Zaczęła na nas wrzeszczeć. Diametralnie zmieniła się moja ocena jej. Może i umiała się bić, ale z takim nastawieniem do innych jakie najwidoczniej miała nie miała szans zajść zbyt daleko. Ja cały czas tym czasem byłam zmuszona udawać głupią dziewuchę, która wcale się na niczym nie zna i robi rzeczy, których raczej rozsądek nie podpowiada. Zapewne ,,wybawicielce’’ było to na rękę. Tak jak zjawienie się mechazwierzęcia w wręcz wymarzonym dla niej momencie, aby nam pokazać, że jesteśmy beznadziejni i cudem jeszcze żyjemy. Zaczęłam się na poważnie zastanawiać, czy nie wezwała go jakoś specjalnie. Nie znałam przecież wszystkich funkcji tej gry... Ale nie, to raczej nie było możliwe.
W końcu dotarliśmy do punktu zero i dziewczyna się od nas odczepiła. Spojrzałam na Tae i... Wybuchłam śmiechem. Nie mogłam się powstrzymać. Za długo już to we mnie siedziało. Kiedy w końcu się uspokoiłam, odezwałam się:
-Trzeba będzie to powtórzyć.
Tae spojrzał na mnie jakby chciał coś powiedzieć, ale go uprzedziłam:
-Teraz już wiemy jakiego robota unikać, a więc co nam stoi na przeszkodzie? -uśmiechnęłam się szeroko. Dawno nie byłam w aż tak dobrym humorze jak teraz.
<Tae? Serek? Wybaczcie, za to opko, ale po prostu... Ten odpis sprawił mi tyle nerwów, że po prostu nie mógł inaczej wyglądać. Przepraszam.>
Komentarze
Prześlij komentarz