Od Isil CD Lollipolyon

Pamiętam tamten dzień bardzo dobrze. Pierwszy dzień po wejściu do gry. Całe to przemówienie i pocieszanie ludzi.  Nie byłam silna. Nigdy nie byłam silna, a złamać można mnie było kilkoma słowami. Ale potrafiłam udawać silną. Załamywać się gdzieś w głębi serca, a na zewnątrz być głazem. Być takim spróchniałym drzewem. Z zewnątrz wyglądać tak zwyczajnie, że nikt nie domyśla się jakie rzeczy kryją się w środku. Że boję się ludzi i zwykłe pójście do zatłoczonego sklepu powodowało tyle tych wewnętrznych łez... Można pomyśleć, że po tym wszystkim nigdy nie będę w stanie normalnie funkcjonować. Nie uciekać, po usłyszeniu zwyczajnego ,,dzień dobry’’ od sąsiadki. A jednak to wszystko się zmieniło. Pojawił się Seba. Powiedział z uśmiechem: ,,dzień dobry, nazywasz się Emilia prawda? Ja jestem Sebastian, jesteśmy sąsiadami!’’, a ja nie odwróciłam się wtedy i nie zaszyłam nigdzie, czekając aż zapomni o pomyśle zaprzyjaźnienia się ze mną i zacznie z powrotem traktować mnie jak powietrze. Dlaczego? Zawsze myślałam, że to miłość uniemożliwiła mi wtedy ucieczkę... Ale może po prostu była to zwykła nić przyjaźni? Czy kiedykolwiek się dowiem? Nie wiem... Ale wiem, że jakimś uczuciem na pewno go darzyłam.
Kiedy pojawiłam się w tej grze, ukryłam te wszystkie uczucia w samej głębi serca. Bliznę jeszcze po stracie rodziny, rozdarcie powodowane strachem przed ludźmi, a nawet Sebastiana. Byłam zdesperowana, żeby przyczynić się do zakończenia tej gry. Zapomniałam o sobie, aby móc pomóc innym. Zdusiłam w sobie nawet swój strach. Tak właśnie wtedy było podczas tego pierwszego dnia, kiedy to podeszłam do Lollipolyon.
***
Grupki ludzi powoli rozchodziły się w las. Wtem, zauważyłam siedzącą na uboczu młodą dziewczynę, za pewne w moim wieku. Wyglądała na załamaną. Bez wahania podeszłam do niej i ukucnęłam przed nią.
-Błagam... Niech ktoś mnie stąd wyciągnie... -powiedziała i rozpłakała się.
-Hej! -powiedziałam, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. -Wyjdziesz stąd przecież! Przejdziemy grę i wrócisz do swoich bliskich cała i zdrowa. Najważniejsze jest, żebyś się nie poddała. Jeśli się załamiesz, nie uda ci się do nich wrócić.
Spojrzała na mnie niepewnie.
-Jak się nazywasz? -spytałam.
-W grze? Lollipolyon -wyszeptała wciąż płacząc.
-A więc posłuchaj, Lollipolyon. Jest nas tu mnóstwo. Zbudujemy osadę i będziemy w niej bezpieczni. Będziemy się szkolić i w końcu będziemy dość silni, żeby pokonać bossa i wyciągnąć stąd nas wszystkich. Wrócisz do swoich bliskich! Najważniejsze jest tylko, żebyś się nie poddała już na starcie, bo wtedy na pewno przegrasz. Rozumiesz?
Przytaknęła. Chyba trochę ją uspokoiłam.
-A więc wyjście z tej gry jest tylko kwestią czasu. Siedząc w miejscu i rozpaczając, nie skrócisz go -uśmiechnęłam się.
-Kim jesteś? -spytała mnie dziewczyna, tak jakby dopiero teraz sobie o tym przypomniała.
-Nazywam się Isil, jeśli o to ci chodzi -powiedziałam wstając. -Chodź.
***
Wędrowałam po ulicach Nawy rozmyślając nad tamtą rozmową. Minęło już trochę czasu od tamtej pory i ani razu nie spotkałam dziewczyny.
 Nagle dostrzegłam jakąś postać, dziwnie znajomą. Szła z naprzeciwka, więc odstęp między nami się zmniejszał. Po chwili ją rozpoznałam. To była tamta dziewczyna. Kiedy prawie się zrównałyśmy odezwałam się:
-Dzień dobry!

<Lollipolyon? Może być taki odpis?>

Komentarze