Od Wuwei CD Qennie

- Wej, gdzie chcesz pójść? – zapytała się dziewczyna, patrząc przed siebie. Nigdy tutaj jeszcze nie byłam, więc co miałabym jej odpowiedzieć? Rozejrzałam się dookoła, byłam w lesie. Dosłownie i w przenośni. Ale przecież w końcu trzeba było poznać ten świat, prawda? Ktoś musiał zebrać grupę, aby pokonać bossa tego poziomu. Ktoś musiał w ogóle znaleźć bossa – choć zapewne ktoś już to zrobił. Ale nikt go nie pokonał, bo gdyby tak się stało, na pewno każdy gracz by o tym wiedział. 
W końcu wyszliśmy z tegoż lasu i… zobaczyłam wodę. Dużo wody. Jakieś morze, ocean, jeziorko sporej długości, szerokości i głębokości? Szlag, to nie był mój element. Mój element… Ogień… A to… To było kurde moje przeciwieństwo! Źle się poczułam, ale nie dałam tego po sobie poznać. Bo i po co mieć zmartwienie? Nie SA one Az tak do szczęścia nikomu potrzebne. Quenn zbliżyła się do wody i chyba nad czymś się zastanawiała. Spróbowałam się zbliżyć za nią, ale im bliżej niej byłam, im bliżej byłam tej cieczy, tym gorzej się czułam. Czy wspominałam, że nie potrafię pływać? Nie? No to już pewno wiecie… Nikt mnie nie nauczył tego. Obiecano obiecano no i nigdy nie dotrzymano. A teraz gdy utknęłam w tej grze… 
– Wei, może trening dobrze nam zrobi, potem pójdziemy pokonać jakiegoś bossa. Jeśli chcesz, możesz kogoś zabrać. – dodała do swojej wcześniejszej wypowiedzi. Tylko my we dwie i pokonanie bossa? Czy ona nie wiedziała, na jakim poziomie jesteśmy? Na jakim.. Ja jestem? Czy ona zgłupiała do reszty!? A może cały czas jej tak odwalało? Chyba pora się przyzwyczaić, jeżeli chciałam utrzymać z nią dłuższy kontakt… 
- Nie mam nikogo – powiedziałam. Co, może miałabym zabrać małą dziewczynkę na bitwę? I znowu stracić kolejne dziecko w tej głupiej grze? Co to, to na pewno nie. Już mi wystarczyło to, że Arya co rusz mi się śniła, co rusz mi się przypominała. A do tego mam wyrzuty sumienia, że wcześniej jej nie odwiedziłam, nie zrobiłam tego, co powiedziałam w odpowiednim czasie. To było złe, bowiem straciłam nawet przyjaciółkę z którą założyłam mały sierociniec… Ba, ona mnie w ogóle wyrzuciła później z tegoż sierocińca i powiedziała, że mam się tam nie zbliżać. Że mam się trzymać od nich z daleka, że mam się trzymać swojego stanowiska. Może i było prawda, że większość miało już swoje stanowiska, ale co z tego? Co to miało do rzeczy? Jak chciała zerwać ze mną kontakt, nie musiała się zasłaniać innymi rzeczami. 
- A co z treningiem? Trenowałaś już kiedyś? Oprócz łuku masz coś jeszcze? – zaczęła zadawać mi pytania. 
Spojrzałam na nią, wyrwała mnie z moich zamyśleń. Ale co z tego, jak wszystko to, co było, nadal chodziło mi po głowie… Nie potrafiłam od tak o tym zapomnieć, niestety. To nie było po pierwsze takie łatwe, a po drugie… po drugie nigdy zapewne nie pogodzę się ze śmiercią Aryii. Zastanowiłam się nad pytaniami, które właśnie mi zadała. Gdy znalazłam jakiekolwiek już odpowiedzi, to w końcu mogłam jej powiedzieć. 
- Trenowałam sama czasami, albo z pierwszymi lepszymi natrafionymi ludźmi z gry… Ale za każdym razem trafiałam na takich, których trzeba było wszystkiego uczyć. – powiedziałam z lekkim smutkiem. Głównie ćwiczyłam łucznictwo, bo w tym byłam małą specjalistką, ale… Co z tego, jak większość natrafianych przeze mnie osób nic z tego prawie nie potrafiło? Ciągle tylko ja musiałam im pokazywać co i jak… Najgorsze było też to, że miałam większy poziom od nich. Na szczęście nie musiałam się im zbytnio przyznawać, jaki miałam. To był jedyny plus tej gry… Mogłam sobie ustawić, czy inni gracze mogą widzieć mój poziom, czy też i nie. Nie lubiłam się zbytnio wszystkim chwalić, bo i po co to robić? Po nic. 
- Zmierz się ze mną – powiedziała do mnie nagle i niespodziewanie. 
Spojrzałam na nią z zaciekawieniem i z zaskoczeniem. Jak miałabym się z nią mierzyć, skoro ona ma inną broń, a ja inną. To byłoby nie fer, bo ja niezbyt dobrze radziłam sobie w walce wręcz z moimi małymi dwoma sztylecikami. Raz kiedyś próbowałam z jakimś innym graczem, chyba z drugiego poziomu, a ja w tedy miałam pierwszy… Oczywiście, na walkę ze sztyletami z nim ja przegrałam, ale jak użyłam łuku, od razu wygrałam. To było dziwne, no ale co tam. Przynajmniej wiedział, że nie powinien nigdy już nikogo oceniać po pozorach. Jak to mówią, pozory mylą. 
- Wiesz… jestem łucznikiem – powiedziałam w końcu niepewnie do niej. No bo cóż innego miałabym powiedzieć? Po co kłamać?
- To wiem – odparła bez namysłu. 
Fakt. Przecież ładnie strzeliłam do tamtego czegoś, z czym ona walczyła. 
- Mam dwa małe sztylety, ale niezbyt dobrze sobie z nimi radzę – dodałam w końcu. 
Również zgodnie z prawdą. 
- To po to jest trening? – zapytała.
Takie… Dziwne to jej pytanie, takie lekko bez ładu i składu, ale może takie właśnie miało być? Westchnęłam głęboko, ale niezbyt głośno. Może i jednak w jej pytaniu było ciutkę prawdy? Może wartałoby z nią poćwiczyć? Tym bardziej, iż widziałam już na co stać tą jakże dziwną, ale i ciekawą dziewczynę. A treningu z bronią z którą mam mało styczności nigdy nie jest mało. Nigdy przenigdy, więc postanowiłam się zgodzić. 
- Okej. Mów, co mam robić – powiedziałam, chowając łuk i kołczan, a wyciągając moje sztyleciki. Zobaczyłam na nie i doszłam ponownie do wniosku, że będzie mi źle się walczyło dwoma innymi, bo niestety nie były kompletem. Jednego straciłam w obronie dzieci… W obronie Aryii, która potem straciłam. Za każdym razem jak wyciągałam ten drugi z mojej pierwszej podstawowej broni… Zakręciła mi się łezka w oku, czasami nawet wyleciała z niego i poleciała po policzku. Tak i teraz się stało. Otarłam się jednak szybko z nadzieją, że Quenn tego nie zauważy. Żeby odepchnąć szybko te myśli nastawiłam się na przypomnienie czegoś innego. Innej sytuacji. A jedyna, która teraz przychodziła mi do głowy to sklep w którym kupowałam tą broń. W którym targowałam się z NPCem, który jednym słowem był palantem, ale cóż poradzić. Do tego go właśnie stworzono, aby gracze nie mieli zbyt łatwo w grach. 
- Powinnaś wiedzieć co robić – odparła. 
Szczerze? Nie tego się spodziewałam od niej, ale cóż poradzić? Westchnęłam. 
- Zawsze walczyłam łukiem. – odparłam. 
Czekałam, aż coś, cokolwiek odpowie. 

<Quennie?>

Komentarze