Od Mercenarego CD Luki

Przebywanie w tej grze dla jednych było katorgą dla innych przyjemnością. Nie wiem po co narzekać, świetne wyrwanie się od nudnej codzienności raz na zawsze. Nigdy nie kręcił mnie realistyczny świat. Fantastyka była czymś czego pożądałem od niepamiętnych czasów, tak więc gdy większość zalewała się żalem ja chodziłem uśmiechnięty. Społeczność była dość młoda, choć najgorsze były panoszące się pod nogami dzieciaki. Byłem w szoku, że ktokolwiek w jakiś sposób im pomoże. Ba, byłem przekonany, iż staną się one łatwym celem. Bo dalej nurtuję mnie pytanie... Czy za zabijanie graczy otrzymuję się expa? Tak, raczej zdecydowanie tak. To inaczej nie miałoby sensu. Gildia zawierała ciekawe towarzystwo. Znaczna część porozumiewała się przy pomocą angielskiego, ale dało się tu usłyszeć mieszanki innych gwar. No nic, trzeba się trochę rozejrzeć i poznać jakiś ludzi. Na obszar startowy oznaczyłem sobie niewielki punkt rzemieślniczy. Wślizgnąłem się do środka. Za drewnianą ladą stała wysoka, całkiem urodziwa, panienka o rudych włosach. Na oko wyglądała na jakieś 20, może nieco więcej, lat. Jej twarz zdobiła cała gama piegów, a na policzku osadził się mały kawałek jakiegoś brudu. Być może ocierając twarz coś ściekło jej z ręki. Mej uwadze nie umknęła też niewielka blizna, która zrodziła w mej głowie pytanie dotyczące jej pochodzenia. 
– Tworzymy, naprawiamy czy stolarka? – spytała bez żadnego wcześniejszego przywitania. 
- Dzień dobry. Nic z tych rzeczy, chciałem się upewnić co ma Pani do zaoferowania. -Rzuciłem nie przemyślawszy uprzednio tej wypowiedzi.  Czy to nie ma w sobie nuty podtekstu?
- A czego spodziewa się... Pan -chyba lekko zawahała się co do mojego wieku. - u rzemieślnika? 
Uśmiechnąłem się połowicznie, krzyżując ręce. Wyglądała na intrygującą. Uniosła brwi i rozłożyła pytająco dłonie. 
- Spodziewam się odnaleźć tu kogoś, to miałby ochotę na zawarcie coś na miarę sojuszu. Choć "przyjaźń" brzmi nieco lepiej. 
- Szkrabie, ja mam robotę do wykonania. Poszukaj sobie bratniej duszy poza tymi progami. -Zaśmiała się pod nosem i odwróciła wzrok do jakiś stert zapisków leżących na ladzie. 
Uwielbiam, gdy zgrywacie niedostępne! Przecież doskonale wiem, że nie możecie oprzeć się moim cudnym błękitnym oczkom. Przysiadłem na krześle niedaleko lady wlepiając swoje ślepia w rudowłosą. Nie zwracając na mnie uwagi rytmicznie stukała paznokciami o blat. Drugą ręką przekładała kartki, wodząc po nich dokładnie piwnymi oczami. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Panował w nim względny porządek, pomijając gdzieniegdzie porozwalane młotki oraz porozlewaną wodę. Wiadro napełnione cieczą stało na środku pomieszczenia, prawdopodobnie służyło jej do wycierania podłogi, bo przecież w takim miejscu nie trudno o jej zabrudzenia. Na drewnianych półkach stały gliniane dzbany, różnorakich rozmiarów i kształtów. Pod nimi znaleźć można skrzynie, które niektórzy kupowali dla bezpieczeństwa swego ekwipunku, bo przecież nie wszystko wiecznie trzeba przy sobie dźwigać. 
- Zamierzasz siedzieć tu do wieczora? -Przerzuciła oczami.
- Tak właściwie... To i tak nie mam nic lepszego do roboty. -Uśmiechnąłem się od ucha do ucha. - Zwę się Mercenary. Zdradzisz mi swój nick/imię, Panienko?
- Panienko -prychnęła. - Widzisz, jakoś niespecjalnie widzę powód dla którego moje imię czy login byłyby Ci potrzebne. Skoro wiesz gdzie pracuję, będziesz wiedział gdzie zmierzać w razie potrzeby. 
- W razie potrzeby otrzymania rady od przyjaciółki? -Znów wyszczerzyłem zęby. 
Westchnęła krótko i wzruszyła ramionami. 

<Meicia? :D>

Komentarze