Od Isil CD Yukio
Wróciłam z polowania z Tae w całkiem dobrym nastroju. Jego tygrysica była przesłodka, aż żal mnie wziął, że to ja nie wzięłam rogu. No ale to on zadał ostateczny cios, tak było sprawiedliwie. Powiedziałam mu jak trafić do Yukio i się pożegnaliśmy. Spacerowałam jeszcze chwilę po osadzie. Bałam się wracać do domu, kiedy w okolicy mógł być Tae i mógł mnie tam zobaczyć.
Nagle usłyszałam krzyki od strony bramy. Zaniepokojona szybko pobiegłam w tamtą stronę. Wszędzie kotłowali się ludzie. Nagle dojrzałam Orona, mojego znajomego wyższej rangi strażnika. Szybko przecisnęłam się w jego stronę.
-Oron! -zawołałam, by zwrócić jego uwagę. -Co się dzieje?
-Ach, to Panienka -odetchnął z ulgą, podczas gdy ja w końcu dobrnęłam do niego. -Przestraszyłaś mnie!
-Spytałam o coś -przypomniałam.
-Jeden z graczy wrócił z opowiadania. Jest ciężko ranny. Twierdzi, że zaatakowali go inni gracze. Gracze, którzy nie pochodzą z naszej osady
Zamknęłam oczy. Mimowolnie zaczęłam szybciej oddychać. Ktoś z tych, którzy pierwszego dnia odeszli przeżył. Nawet kilku ktosiów. Założyli bandę i są w stanie mordować innych graczy. Odetchnęłam kilka razy głęboko. Nie mogłam panikować. Musiałam być opanowana i pewna siebie.
Spojrzałam na Orona i szybko wbiegłam na jakiś randomowy stos skrzynek.
-Cisza! -wrzasnęłam.
Cały ten przerażony tłum spojrzał w górę i powoli się uciszył.
-Nazywam się Isil i jestem Leading Lightem, co zapewne większość z was już wie. Zajmujemy się tą sprawą, tak więc nic nikomu się nie stanie! -krzyczałam dalej, aby wszyscy mnie usłyszeli. -Możecie się w spokoju rozejść, póki co jesteście bezpieczni! Nie mówiąc już o tym, że w punkcie zero nikt nie może was zranić. Tak więc całe to zamieszanie i panika są zupełnie bezsensowne. Dziękuję.
Zeskoczyłam z skrzynek na ziemię. Rozległ się szmer, ale panika odeszła w przeszłość. Wszyscy gracze się uspokoili. Wtedy dostrzegłam w tłumie Tae, który patrzył na mnie zarazem zdziwiony, a zarazem trochę... Zły? Nic dziwnego, powinnam mu o tym powiedzieć. Trudno, teraz mam o wiele ważniejsze rzeczy do roboty. Potem go przeproszę.
-Idę poinformować Yukio, czekaj tu -rzuciłam cicho do Orona.
Podniósł kciuk do góry i delikatnie się uśmiechnął.
Ruszyłam w stronę centrum miasta. Gracze delikatnie się rozsunęli robiąc mi przejście, po czym za moim przykładem zaczęli się rozchodzić do swoich domostw. Odetchnęłam z ulgą.
Nagle usłyszałam krzyki od strony bramy. Zaniepokojona szybko pobiegłam w tamtą stronę. Wszędzie kotłowali się ludzie. Nagle dojrzałam Orona, mojego znajomego wyższej rangi strażnika. Szybko przecisnęłam się w jego stronę.
-Oron! -zawołałam, by zwrócić jego uwagę. -Co się dzieje?
-Ach, to Panienka -odetchnął z ulgą, podczas gdy ja w końcu dobrnęłam do niego. -Przestraszyłaś mnie!
-Spytałam o coś -przypomniałam.
-Jeden z graczy wrócił z opowiadania. Jest ciężko ranny. Twierdzi, że zaatakowali go inni gracze. Gracze, którzy nie pochodzą z naszej osady
Zamknęłam oczy. Mimowolnie zaczęłam szybciej oddychać. Ktoś z tych, którzy pierwszego dnia odeszli przeżył. Nawet kilku ktosiów. Założyli bandę i są w stanie mordować innych graczy. Odetchnęłam kilka razy głęboko. Nie mogłam panikować. Musiałam być opanowana i pewna siebie.
Spojrzałam na Orona i szybko wbiegłam na jakiś randomowy stos skrzynek.
-Cisza! -wrzasnęłam.
Cały ten przerażony tłum spojrzał w górę i powoli się uciszył.
-Nazywam się Isil i jestem Leading Lightem, co zapewne większość z was już wie. Zajmujemy się tą sprawą, tak więc nic nikomu się nie stanie! -krzyczałam dalej, aby wszyscy mnie usłyszeli. -Możecie się w spokoju rozejść, póki co jesteście bezpieczni! Nie mówiąc już o tym, że w punkcie zero nikt nie może was zranić. Tak więc całe to zamieszanie i panika są zupełnie bezsensowne. Dziękuję.
Zeskoczyłam z skrzynek na ziemię. Rozległ się szmer, ale panika odeszła w przeszłość. Wszyscy gracze się uspokoili. Wtedy dostrzegłam w tłumie Tae, który patrzył na mnie zarazem zdziwiony, a zarazem trochę... Zły? Nic dziwnego, powinnam mu o tym powiedzieć. Trudno, teraz mam o wiele ważniejsze rzeczy do roboty. Potem go przeproszę.
-Idę poinformować Yukio, czekaj tu -rzuciłam cicho do Orona.
Podniósł kciuk do góry i delikatnie się uśmiechnął.
Ruszyłam w stronę centrum miasta. Gracze delikatnie się rozsunęli robiąc mi przejście, po czym za moim przykładem zaczęli się rozchodzić do swoich domostw. Odetchnęłam z ulgą.
***
Jako że i ja i Yukio mieszkaliśmy w centrum miasta spod palisady musiałam kawałek przejść. W końcu jednak stanęłam pod drzwiami chłopaka i zapukałam. Po chwili drzwi się otworzyły i moim oczom ukazał się ten... Nie powiem kto.
-W czym mogę panience służyć? -spytał pobłażliwie, idealnie obrazując to słowo, którego chciałam użyć.
-Musimy pogadać -powiedziałam poważnie. -To sprawa na miarę całej tej gry, więc dla odmiany raz potraktuj to na poważnie, a nie jak... -nie dokończyłam. Sam dobrze wiedział.
Natychmiastowo spoważniał i zaprosił mnie do środka. Zamknął drzwi. Ostatnie czego chcieliśmy to to, żeby ktoś podsłuchał i na nowo wywołał całą panikę.
-No dobrze -odezwał się. -To o co chodzi?
Wytłumaczyłam mu wszystko.
-Oron czeka na nas przy bramie. On chyba wie najwięcej -zakończyłam.
-To chodźmy tam -postanowił.
Znał Orona tak samo dobrze jak ja, w końcu główny strażnik często pojawiał się w sali obrad.
-No dobrze -odezwał się. -To o co chodzi?
Wytłumaczyłam mu wszystko.
-Oron czeka na nas przy bramie. On chyba wie najwięcej -zakończyłam.
-To chodźmy tam -postanowił.
Znał Orona tak samo dobrze jak ja, w końcu główny strażnik często pojawiał się w sali obrad.
<Yukio? Może być?>
Komentarze
Prześlij komentarz