Od TaeMinnie CD Isil Do Serenity

- Ryzykujemy, czy szukamy czegoś innego?
- Zaryzykujmy, ale tym razem z lepszym zgraniem. - odpowiedziałem, przyglądając się mechanicznemu zwierzęciu, które właśnie przechadzało się po niewielkiej otwartej przestrzeni, jaką w tym wypadku była niemal okrągła polana. Stworzenie wielkości średniego psa, zdecydowanie czegoś na niej szukało, niepewnie rozglądając się i węsząc wokoło. Zerknąłem na Isil, dziewczyna tak samo, jak ja bacznie przyglądała się mechazwierzęciu, w kompletnej ciszy śledząc każdy jego ruch.
Zwierzak wydawał się być z każdą mijającą chwilą, coraz bardziej niespokojny. Jakby obawiał się czegoś, czego my nie dostrzegliśmy, a może to nas się tak bał?
- Odpuśćmy mu. - zasugerowałem. Zrobiło mi się szkoda tej kupki metalu, sam nie wiem czemu.
- Pewnie i tak nie wiele dałoby nam zabicie go. - stwierdziła, zgadzając się.
-Szukajmy dalej.
Wstaliśmy i powoli zaczęliśmy odchodzić, ale wtedy zwierzak wydał z siebie przeraźliwy dźwięk, brzmiący jak rozpaczliwe wołanie. Chwilę później za nim pojawiła się spora sfora mu podobnych, tylko nieco większych stworzeń. Wszystkie jak jedno ustawiły się do ataku i wpatrywały się w nas szkarłatnymi oczami, szczerząc groźnie kły.
- Cofaj się powoli. - poinstruowała dziewczyna.
- Myślisz, że to coś zmieni? - zapytałem, powoli zaczynając się cofać.
- Możliwe, ale zwiększenie odległości nie zaszkodzi.- stwierdziła, ostrożnie robiąc kolejne kroki. Cofnęliśmy się zaledwie jakieś dziesięć metrów, a zwierzęta zaczęły się wycofywać. W chwili, gdy ostatnie zniknęło nam z oczu, poczułem na karku ciężki, gorący oddech.
- Powiedz, że za mną nic nie ma... - poprosiłem, czując jak serce, zaczyna mi przyśpieszać.
- Tae... Nie odwracaj się. - powiedziała lekko drżącym głosem. Niemal od razu poczułem silną chęć odwrócenia się za siebie. Przez chwilę próbowałem z tym walczyć, ale na próżno. Odwróciłem się niepewnie. Za moimi plecami, zaledwie kilka centymetrów ode mnie, stał ogromny mechaniczny byk. Dmuchnął mi parą w twarz, po czym zawył i zaczął ryć ziemię kopytem. Stałem przed nim jak sparaliżowany. Isil szarpnęła mnie za rękę, w ostatniej chwili otrząsając mnie z osłupienia. Jeszcze chwila dłużej i byłbym nadziany na ostre rogi.
Oboje ruszyliśmy pędem przed siebie. Uważając, by nie potknąć się o nic po drodze i by nie biec w linii prostej.
-Co ja mu niby zrobiłem? - zapytałem, starając się utrzymać tępo narzucane przez dziewczynę i bestię za nami. Odpowiedź nie padła, ale odległość byka od nas niebezpiecznie zaczęła maleć. Wpadł mi do głowy pomysł.
- Wdrapmy się na jakieś większe drzewo. - powiedziała Isil, w chwili, gdy sam zamierzałem to zasugerować.
-Ty pierwsza. -poleciłem.
Chwilę później dziewczyn zwinnie wspięła się na drzewo, a ja odbiegłem jeszcze jakieś sto metrów, po czym zawróciłem. Miałem coraz mniej energii na bieganie. Przyśpieszyłem ostatkiem sił i wyskoczyłem, łapiąc się jednej z niższych gałęzi, niemal natychmiastowo się podciągając w górę. Jeden z jego rogów zahaczył no nogawkę moich spodni, odrobinę je rozrywając.
Z ciężkim westchnieniem ulgi oparłem się o główny konar drzewa. Zwierzak jednak nie rezygnował. Rozzłoszczony zaczął raz po raz atakować drzewo, próbując zrzucić mnie na ziemię.
- Trzymasz się jakoś? - zapytała Isil, siedząca znacznie wyżej naprzeciw mnie.
- Nie jest źle. - stwierdziłem zgodnie z prawdą. Mogło zawsze być gorzej i byłem tego w pełni świadomy.
~*~
W lesie zaczynało robić się już ciemno, a mechaniczny zwierzak nie odpuszczał przez kilka kolejnych godzin, co jakiś czas zmieniając atakowane drzewo. To, na którym byłem, zaczęło się nieznacznie przechylać do tyłu. Pewnie jeszcze kilka ataków i runie.
- Chyba mam dzisiaj pechowy dzień. -stwierdziłem, patrząc na wściekłą, męską wersję krowy szarżującą niemal u moich stóp.
- To witam w klubie. -zaśmiała się Isil.
Mimowolnie zacząłem szukać jakiegoś wyjścia, a gdy już miałem przeskoczyć na inne drzewo, coś przykuło uwagę byka. W półmroku zamajaczyła mi niebieska postać. Dziewczyna zaczęła robić zwinne uniki, raz po raz precyzyjnie atakując miechem. Gdybym wiedział co robić, z pewnością bym jej pomógł, ale miałem wrażenie, że jedynie bym jej przeszkadzał. Z góry wraz z Isil, obserwowaliśmy zmagania dziewczyny, oboje gotowi by w razie potrzeby jej pomóc. Jadnak to okazało się zbędne. Niebiesko-włosa mieczem zrobiła małą, ledwo dostrzegalną szczelinę na łbie bestii, w którą później wbiła sztylet, aż po samą rękojeść. Powaliła stworzenie po dosyć długim i z pewnością męczącym tańcu.
-Marny ze mnie facet... - mruknąłem cicho do siebie, schodząc z drzewa.

< Isil nie masz mi za złe dorzucenia Serka? Serenity? >

Komentarze