Od Selene CD Luki
-Wyleziesz łaskawie?- powiedziała kobieta.
No to wyszłam. Gapa ja, nie zauważyłam na czas, jak nadchodziła i postanowiłam użyć taktyki "znieruchomiej, a nuż nie zauważy". Niestety nie wypaliło. Choć wbrew pozorom, ta metoda wcale nie jest taka głupia. Naprawdę.
-Dzień dobry- odpowiedziałam.
-Co robisz?- zapytała.
Można by powiedzieć, że było to dosyć banalne pytanie. Ale w sumie zauważyła, że stoję za nią cichaczem w krzakach. Zrozumiałe, że coś jej tutaj zaśmierdziało.
-Właściwie nie jestem pewna...- odpowiedziałam, całkiem zgodnie z prawdą. Nie byłam przekonana do tego, co tak dokładnie robiłam. Wyszłam zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Swoją drogą, oddaliłam się od bezpiecznego, zatłoczonego graczami miejsca chyba za bardzo. Nawet przeszła mi przez głowę myśl, że pora wracać, a tu taka niespodzianka.
-Dobrze chociaż, że nie "nic takiego"- odpowiadała nadal sucho.
Czy moim przeznaczeniem było natrafianie na ludzi zimnych? Nie chce mi się wierzyć, że wszyscy są tacy chłodni. No nie ma bata. To naprawdę nie jest takie znowu wyjątkowe, odpychać innych lodowatym spojrzeniem i mroźnymi tekstami. Przecież ktoś musi to widzieć. A może po prostu nie radzę sobie w społeczeństwie?
-Poważnie, wyszłam po prostu się przejść.
-W niebezpiecznej dziczy?
-Przejść to nie jest całkiem dobre słowo. Ciężko mi to dobrze powiedzieć. Angielski nie jest moim językiem ojczystym- powiedziałam, uśmiechając się. Miałam nadzieję, że poprawi to nastrój. Przez chwilę miałam.
-Słyszę właśnie.
-Chodziło mi bardziej o ogarnięcie okolicy, jak to wszystko wygląda, co nie?
-Jak w prawie każdej grze.
-No wiem, ale ja nigdy w żadną nie grałam- powiedziałam uśmiechając się głupio.
<Luko? To jest wołacz od Twojego imienia, co nie?>
No to wyszłam. Gapa ja, nie zauważyłam na czas, jak nadchodziła i postanowiłam użyć taktyki "znieruchomiej, a nuż nie zauważy". Niestety nie wypaliło. Choć wbrew pozorom, ta metoda wcale nie jest taka głupia. Naprawdę.
-Dzień dobry- odpowiedziałam.
-Co robisz?- zapytała.
Można by powiedzieć, że było to dosyć banalne pytanie. Ale w sumie zauważyła, że stoję za nią cichaczem w krzakach. Zrozumiałe, że coś jej tutaj zaśmierdziało.
-Właściwie nie jestem pewna...- odpowiedziałam, całkiem zgodnie z prawdą. Nie byłam przekonana do tego, co tak dokładnie robiłam. Wyszłam zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Swoją drogą, oddaliłam się od bezpiecznego, zatłoczonego graczami miejsca chyba za bardzo. Nawet przeszła mi przez głowę myśl, że pora wracać, a tu taka niespodzianka.
-Dobrze chociaż, że nie "nic takiego"- odpowiadała nadal sucho.
Czy moim przeznaczeniem było natrafianie na ludzi zimnych? Nie chce mi się wierzyć, że wszyscy są tacy chłodni. No nie ma bata. To naprawdę nie jest takie znowu wyjątkowe, odpychać innych lodowatym spojrzeniem i mroźnymi tekstami. Przecież ktoś musi to widzieć. A może po prostu nie radzę sobie w społeczeństwie?
-Poważnie, wyszłam po prostu się przejść.
-W niebezpiecznej dziczy?
-Przejść to nie jest całkiem dobre słowo. Ciężko mi to dobrze powiedzieć. Angielski nie jest moim językiem ojczystym- powiedziałam, uśmiechając się. Miałam nadzieję, że poprawi to nastrój. Przez chwilę miałam.
-Słyszę właśnie.
-Chodziło mi bardziej o ogarnięcie okolicy, jak to wszystko wygląda, co nie?
-Jak w prawie każdej grze.
-No wiem, ale ja nigdy w żadną nie grałam- powiedziałam uśmiechając się głupio.
<Luko? To jest wołacz od Twojego imienia, co nie?>
Komentarze
Prześlij komentarz